niedziela, 8 listopada 2015

16.

*KATE*
Obudziłam się jak zawsze przygnieciona przez Leondre. Co z tego, że miał w chuj miejsca koło Charliego. Wygrzebałam się jakoś. Spojrzałam na chłopców, wyglądali słodko. Weszłam do garderoby i nałożyłam bluzę. Zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić naleśniki. Włączyłam muzykę, dość cicho, nie będę ich budzić. Zaczęłam robić ciasto, tańczyłam i nuciłam sobie pod nosem.
-Ooo What do you mean! -wydarł się Leo schodzą po schodach. Właśnie leciała piosenka Biebera. Chłopak podszedł do mnie, zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Gdy skończyła się piosenka chłopak skoczył na mnie i owinął nogi wokół mojej talii.Lekko się zachwiałam.

-O mój boże Devris!

-Bogiem jeszcze nie jestem-zaśmiał się -mmm Kate wiem, że mam boski tyłek, ale Charlie będzie zazdrosny. -faktycznie trzymałam go za pośladki. Zaczęłam go szczypać. Leondre ma łaskotki dosłownie wszędzie, zaczął się śmiać i machać nogami . Nie dałam rady go utrzymać i upadliśmy na ziemię. Śmialiśmy się i kopaliśmy nogami. Często mieliśmy takie odpały. Po chwili przypomniałam sobie o naleśnikach. Fuck. Próbowałam wstać, ale Leo mi na to nie pozwalał.

-Puść mnie klocu, naleśniki! -wstałam i pobiegłam do kuchni. -Przez ciebie się spalił.

-Usprawiedliwiaj się... -zakpił

-A spadaj -wyrzuciłam przypalonego naleśnika. Leondre usiadł przy wysokim blacie na krzesełku barowym. Wyjęłam nutelle, bitą śmietanę i postawiłam te naleśniki, które były już usmażone. Rozmawialiśmy trochę o szkole. Opowiadałam mu co się działo, gdy go nie było.

-Dzień dobry -po schodach zszedł Charlie. Wyglądał słodko z rozczochranymi włosami i zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się na jego widok. Chłopak podszedł do mnie, mocno mnie przytulił. Był taki cieplutki.

-Oo jakie to słodkie. -powiedział ironicznie Leo. Zignorowałam go i pocałowałam blondyna w policzek.

- Co wy tu robiliście? Obudziły mnie wasze śmiechy. -powiedział zachrypniętym głosem. Leondre zaczął się śmiać.

-Nie ważne, masz zjedz coś. -podałam mu talerz z naleśnikami. Jedliśmy w ciszy. Poczułam się senna.

-Chce ktoś kawę, herbatę? -nastawiłam wodę.

-Ja poproszę herbatę.

-Taa ja też - gdy napoje były gotowe podałam im herbaty i wzięłam swoją kawę. Charlie wziął łyka mojej kawy i skrzywił się.

-O fuu, jak ty możesz to pić?

-Mi smakuje -odpowiedziałam.

-Bo jesteś uzależniona od kofeiny.- dodał Leondre. Zjechałam go wzrokiem. Brunet wziął mój telefon. Charlie spojrzał na niego zdziwiony.Na początku nie zwróciłam na to uwagi, bo Leo często przeglądałam mój telefon, ale szturchnął Lenehana w ramię. Aha o co chodzi, siedziałam na przeciwko chłopców więc nie widziałam co robią. Byli wpatrzeni w ekran, wyglądali na zdenerwowanych

-Coś zrobiłam?

-Nie nic-uśmiechnął się do mnie Charlie.

-Więc co robicie z moim telefonem?

-Nic -odpowiedział i odłożył telefon, który zaczął dzwonić. To była mama odeszłam od chłopaków i odebrałam. Pytała co u mnie itd. więc trochę jej poopowiadałam co i jak. Rozmawiałam z nią jakieś 5 minut i wróciłam do kuchni.

-Mama was pozdrawia. -chłopcy podziękowali. Leondry powiedział, że musi już iść, bo weekend spędza u ojca. Poznałam go i szczerze niby jest sympatyczny i w ogóle, ale jakoś wolę panią Victorie, coś mi w nim nie pasuje, za to dla Leo jest wzorem.

-To chodź się ubierzemy i pojedziemy do mnie a potem gdzieś wyjdziemy.

-Charlie nie chce mi się nigdzie iść... -zrobiłam smutną minę.

-W sumie też nie mam ochoty na kino ani nic takiego. - stanął naprzeciwko mnie i położył dłonie na moich biodrach. -To może spacer po plaży? -chłopak nachylił głowę i otarł swój nos o mój. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Lekko pocałowałam go w usta. Charlie uśmiechnął się i musnął moje wargi, a ja oddałam pocałunek. -Mmm słodka jesteś. -powiedział gdy skończyliśmy.

-Dobra, chodź pójdziemy się przebrać. -pociągnęłam chłopaka za rękę do mojego pokoju. -Jak myślisz jest zimno? -zapytałam. Chłopak wszedł do mojej garderoby i przyniósł mi ubrania.

 Zaśmiałam się i poszłam do toalety się przebrać, gdy wyszłam blondyn był już ubrany.
-Łoo szybki jesteś.

-Dziwisz się, siedziałaś tam wieczność...- Zjechałam go wzrokiem, a on się zaśmiał i podszedł do mnie powoli- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie muszę już się powstrzymywać, by cię dotknąć- dotknął dłonią mojego policzka, nieprzestająca patrzeć w moje oczy- przytulić...- złapał mnie za dłonie- i pocałować- pocałował mnie lekko w usta.

-Ja też się ciesze. Ta cała przyjaźń była męcząca...- stwierdziłam uśmiechając się.

-Wiedziałem, że na mnie lecisz.- uśmiechnął się łobuzersko.

-To ja wiedziałam, że cię kręcę.- zaśmieliśmy się. Pojechaliśmy do Charliego by mógł się przebrać. Blondyn poszedł do swojego pokoju a ja zostałam w salonie z jego mamą.

-To ty i Charlie, wy...?

-Nie, znaczy chyba nie.- podrapałam się po głowie. - Oficjalnie nie.- zaśmiałyśmy się. Nie krępuje mnie rozmowa z Panią Karen na ten temat, dobrze się dogadujemy.

-Rozumiem. Wiesz co Kate, kiedy opuścił nas mój były mąż, obawiałam się ,że nie poradzę sobie z wychowaniem Brook i Charliego. Szczególnie Charlie potrzebował ojca, którego nie było. Musiałam pracować więcej i bałam się, że spędzam z nim za mało czasu. Ale on sobie poradził. Pomimo wszystko dał radę.- Położyłam dłoń na ramieniu kobiety.

-Charlie to naprawdę dobry chłopak. Za to co pani zrobiła dla Brook i Charliego, powinna pani dostać medal matki numer 1.- zaśmiałyśmy się.

-Z czego się tak śmiejcie?- po schodach zszedł Charlie.

-Nic takiego- powiedziała Pani Karen- To miłego spaceru - blondynka mrugnęła do mnie , a my wyszliśmy. Do plaży było jakieś 20 minut. Spojrzałam na chłopaka: blond włosy, pięknie niebieskie oczy, miał na sobie szare dresy i zwykły T-shirt, wyglądał idealnie. Ciągle się wygłupialiśmy i żartowaliśmy. Na plaży była grupka chłopaków,odbijających piłke, gdy jeden z nich spojrzał na mnie, Charlie objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.

-Co to było?- zapytałam, gdy odeszliśmy trochę.

-No co? Niech wiedzą, że jesteś moja.- uśmiechnęłam się na te słowa.

- Wiesz w sumie, to my nie jesteśmy razem.- stwierdziłam, a on zatrzymał się. Zmarszczyłam brwi. Chłopak z uśmiechem na twarzy klęknął przede mną. Rozejrzałam się dookoła nikogo nie było w pobliżu.

-Kate Porter, czy zechcesz zostać moją dziewczyna?- zaśmiałam się.

-Charlie Joe Lenehananie Greenie oczywiście!- skoczyłam na niego, chłopak mocno mnie przytulił i położył się na piasku.

-Wiem, że powinienem cię zabrać do restauracji na romantyczną kolację, ale...

-Ale ja jetem w dresie, a nie w pięknej sukience i nie jesteśmy w drogiej restauracji tylko leżymy na piasku... Za to nadal jest idealnie. -pocałowałam go. Charlie uśmiechnął się w moje usta i musnął moje wargi, odwzajemniłam pocałunek. Gdy skończyliśmy usiadłam na nim okrakiem. Rozmawialiśmy o wszystkimi i o niczym. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam. To był Rush.

*CHARLIE *
-Co chciał? -zapytałem gdy skończyła rozmowę.

-Dziś jest jakaś impreza...

-Dobrze, że odmówiłaś.

-Dlaczego? -zmarszczyła brwi.

-Kate, nie chce ci niczego zabraniać, ale kolejka gości którzy chcą się do ciebie dobrać...

-Spokojnie, Rush mnie pilnuje. -zaśmiała się.

-Taak, a poza tym, nie chcę żebyś piła... -dziewczyna przytaknęła, a ja pocałowałem jej dłoń. Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy do MOJEJ DZIEWCZYNY (jak to pięknie brzmi ). Wieczorem wraca jej mama, więc zrobiliśmy kolację. Z pomocą Kate przyprawiłem kurczaka a ona zrobiła sałatkę i nastawiła frytki.

-Charlie na blacie stoją talerze i sztućce możesz je rozstawić? -zrobiłem to o co mnie prosiła. Drzwi od domu się otworzyły, a do salonu weszła pani Porter.

-Cześć córcia. Jak tam? -podeszła do Kate i ją przytuliła. Chyba mnie nie zauważyła.

-A bardzoooo dobrze -odpowiedziała dziewczyna.

-Dzień dobry! - przywitałem się a kobieta odwróciła się w moją stronę.

-O cześć Charlie, co u ciebie?

-A bardzooo dobrze. -Kate się zaśmiała.

-Coś się stało? Jest coś o czym nie wiem? -zapytała zdezorientowana.
Podszedłem do brunetki, objąłem ją w talii i pocałowałem w policzek.

-Charlie i ja jesteśmy razem.- powiedziała zadowolona. Pani Elizabeth przytuliła nas. Usiedliśmy do stołu. Napisałem do mamy żeby po mnie przyjechała .
*KATE*
Przyjechała pani Karen. Gdy dowiedziała się, że jesteśmy razem nawet nie była zaskoczona, powiedziała, że to było pewne przecież,, idealnie do siebie pasujemy,,. Moja mama oczywiście zaprosiła ją na herbatę, a my poszliśmy do mojego pokoju.
-Mamy jeszcze chwilę dla siebie... -chłopak pociągnął mnie za rękę na łóżko. Położył się na nim a ja położyłam głowę na jego brzuchu.

-Taa jak moja mama się rozgada to nie taką chwilę. -zaśmieliśmy się. Charlie włożył rękę pod moją bluzkę i położył ją na moim brzuchu. Rozmawialiśmy o jakichś głupotach. Po niecałej godzinie drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
-Charlie musimy jechać do dziadków po Brook. -to była pani Karen. Wstaliśmy i zeszliśmy na dół. Na pożegnanie chłopak pocałował mnie w usta. Dziwne, bo nasze mamy patrzyły się na nas. A i zdążyły się umówić na kawę. Jeszcze zostaną przyjaciółkami. Lepiej to niz żeby miały się nie lubić.
Odrobiłam lekcję i położyłam się spać. 

1 komentarz: