*KATE*
Obudziłam się jak zawsze przygnieciona przez Leondre. Co z tego, że miał w chuj miejsca koło Charliego. Wygrzebałam się jakoś. Spojrzałam na chłopców, wyglądali słodko. Weszłam do garderoby i nałożyłam bluzę. Zeszłam na dół. Postanowiłam zrobić naleśniki. Włączyłam muzykę, dość cicho, nie będę ich budzić. Zaczęłam robić ciasto, tańczyłam i nuciłam sobie pod nosem.
-Ooo What do you mean! -wydarł się Leo schodzą po schodach. Właśnie leciała piosenka Biebera. Chłopak podszedł do mnie, zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Gdy skończyła się piosenka chłopak skoczył na mnie i owinął nogi wokół mojej talii.Lekko się zachwiałam.
-O mój boże Devris!
-Bogiem jeszcze nie jestem-zaśmiał się -mmm Kate wiem, że mam boski tyłek, ale Charlie będzie zazdrosny. -faktycznie trzymałam go za pośladki. Zaczęłam go szczypać. Leondre ma łaskotki dosłownie wszędzie, zaczął się śmiać i machać nogami . Nie dałam rady go utrzymać i upadliśmy na ziemię. Śmialiśmy się i kopaliśmy nogami. Często mieliśmy takie odpały. Po chwili przypomniałam sobie o naleśnikach. Fuck. Próbowałam wstać, ale Leo mi na to nie pozwalał.
-Puść mnie klocu, naleśniki! -wstałam i pobiegłam do kuchni. -Przez ciebie się spalił.
-Usprawiedliwiaj się... -zakpił
-A spadaj -wyrzuciłam przypalonego naleśnika. Leondre usiadł przy wysokim blacie na krzesełku barowym. Wyjęłam nutelle, bitą śmietanę i postawiłam te naleśniki, które były już usmażone. Rozmawialiśmy trochę o szkole. Opowiadałam mu co się działo, gdy go nie było.
-Dzień dobry -po schodach zszedł Charlie. Wyglądał słodko z rozczochranymi włosami i zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się na jego widok. Chłopak podszedł do mnie, mocno mnie przytulił. Był taki cieplutki.
-Oo jakie to słodkie. -powiedział ironicznie Leo. Zignorowałam go i pocałowałam blondyna w policzek.
- Co wy tu robiliście? Obudziły mnie wasze śmiechy. -powiedział zachrypniętym głosem. Leondre zaczął się śmiać.
-Nie ważne, masz zjedz coś. -podałam mu talerz z naleśnikami. Jedliśmy w ciszy. Poczułam się senna.
-Chce ktoś kawę, herbatę? -nastawiłam wodę.
-Ja poproszę herbatę.
-Taa ja też - gdy napoje były gotowe podałam im herbaty i wzięłam swoją kawę. Charlie wziął łyka mojej kawy i skrzywił się.
-O fuu, jak ty możesz to pić?
-Mi smakuje -odpowiedziałam.
-Bo jesteś uzależniona od kofeiny.- dodał Leondre. Zjechałam go wzrokiem. Brunet wziął mój telefon. Charlie spojrzał na niego zdziwiony.Na początku nie zwróciłam na to uwagi, bo Leo często przeglądałam mój telefon, ale szturchnął Lenehana w ramię. Aha o co chodzi, siedziałam na przeciwko chłopców więc nie widziałam co robią. Byli wpatrzeni w ekran, wyglądali na zdenerwowanych
-Coś zrobiłam?
-Nie nic-uśmiechnął się do mnie Charlie.
-Więc co robicie z moim telefonem?
-Nic -odpowiedział i odłożył telefon, który zaczął dzwonić. To była mama odeszłam od chłopaków i odebrałam. Pytała co u mnie itd. więc trochę jej poopowiadałam co i jak. Rozmawiałam z nią jakieś 5 minut i wróciłam do kuchni.
-Mama was pozdrawia. -chłopcy podziękowali. Leondry powiedział, że musi już iść, bo weekend spędza u ojca. Poznałam go i szczerze niby jest sympatyczny i w ogóle, ale jakoś wolę panią Victorie, coś mi w nim nie pasuje, za to dla Leo jest wzorem.
-To chodź się ubierzemy i pojedziemy do mnie a potem gdzieś wyjdziemy.
-Charlie nie chce mi się nigdzie iść... -zrobiłam smutną minę.
-W sumie też nie mam ochoty na kino ani nic takiego. - stanął naprzeciwko mnie i położył dłonie na moich biodrach. -To może spacer po plaży? -chłopak nachylił głowę i otarł swój nos o mój. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Lekko pocałowałam go w usta. Charlie uśmiechnął się i musnął moje wargi, a ja oddałam pocałunek. -Mmm słodka jesteś. -powiedział gdy skończyliśmy.
-Dobra, chodź pójdziemy się przebrać. -pociągnęłam chłopaka za rękę do mojego pokoju. -Jak myślisz jest zimno? -zapytałam. Chłopak wszedł do mojej garderoby i przyniósł mi ubrania.
Zaśmiałam się i poszłam do toalety się przebrać, gdy wyszłam blondyn był już ubrany.
-Łoo szybki jesteś.
-Dziwisz się, siedziałaś tam wieczność...- Zjechałam go wzrokiem, a on się zaśmiał i podszedł do mnie powoli- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie muszę już się powstrzymywać, by cię dotknąć- dotknął dłonią mojego policzka, nieprzestająca patrzeć w moje oczy- przytulić...- złapał mnie za dłonie- i pocałować- pocałował mnie lekko w usta.
-Ja też się ciesze. Ta cała przyjaźń była męcząca...- stwierdziłam uśmiechając się.
-Wiedziałem, że na mnie lecisz.- uśmiechnął się łobuzersko.
-To ja wiedziałam, że cię kręcę.- zaśmieliśmy się. Pojechaliśmy do Charliego by mógł się przebrać. Blondyn poszedł do swojego pokoju a ja zostałam w salonie z jego mamą.
-To ty i Charlie, wy...?
-Nie, znaczy chyba nie.- podrapałam się po głowie. - Oficjalnie nie.- zaśmiałyśmy się. Nie krępuje mnie rozmowa z Panią Karen na ten temat, dobrze się dogadujemy.
-Rozumiem. Wiesz co Kate, kiedy opuścił nas mój były mąż, obawiałam się ,że nie poradzę sobie z wychowaniem Brook i Charliego. Szczególnie Charlie potrzebował ojca, którego nie było. Musiałam pracować więcej i bałam się, że spędzam z nim za mało czasu. Ale on sobie poradził. Pomimo wszystko dał radę.- Położyłam dłoń na ramieniu kobiety.
-Charlie to naprawdę dobry chłopak. Za to co pani zrobiła dla Brook i Charliego, powinna pani dostać medal matki numer 1.- zaśmiałyśmy się.
-Z czego się tak śmiejcie?- po schodach zszedł Charlie.
-Nic takiego- powiedziała Pani Karen- To miłego spaceru - blondynka mrugnęła do mnie , a my wyszliśmy. Do plaży było jakieś 20 minut. Spojrzałam na chłopaka: blond włosy, pięknie niebieskie oczy, miał na sobie szare dresy i zwykły T-shirt, wyglądał idealnie. Ciągle się wygłupialiśmy i żartowaliśmy. Na plaży była grupka chłopaków,odbijających piłke, gdy jeden z nich spojrzał na mnie, Charlie objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Co to było?- zapytałam, gdy odeszliśmy trochę.
-No co? Niech wiedzą, że jesteś moja.- uśmiechnęłam się na te słowa.
- Wiesz w sumie, to my nie jesteśmy razem.- stwierdziłam, a on zatrzymał się. Zmarszczyłam brwi. Chłopak z uśmiechem na twarzy klęknął przede mną. Rozejrzałam się dookoła nikogo nie było w pobliżu.
-Kate Porter, czy zechcesz zostać moją dziewczyna?- zaśmiałam się.
-Charlie Joe Lenehananie Greenie oczywiście!- skoczyłam na niego, chłopak mocno mnie przytulił i położył się na piasku.
-Wiem, że powinienem cię zabrać do restauracji na romantyczną kolację, ale...
-Ale ja jetem w dresie, a nie w pięknej sukience i nie jesteśmy w drogiej restauracji tylko leżymy na piasku... Za to nadal jest idealnie. -pocałowałam go. Charlie uśmiechnął się w moje usta i musnął moje wargi, odwzajemniłam pocałunek. Gdy skończyliśmy usiadłam na nim okrakiem. Rozmawialiśmy o wszystkimi i o niczym. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam. To był Rush.
-O mój boże Devris!
-Bogiem jeszcze nie jestem-zaśmiał się -mmm Kate wiem, że mam boski tyłek, ale Charlie będzie zazdrosny. -faktycznie trzymałam go za pośladki. Zaczęłam go szczypać. Leondre ma łaskotki dosłownie wszędzie, zaczął się śmiać i machać nogami . Nie dałam rady go utrzymać i upadliśmy na ziemię. Śmialiśmy się i kopaliśmy nogami. Często mieliśmy takie odpały. Po chwili przypomniałam sobie o naleśnikach. Fuck. Próbowałam wstać, ale Leo mi na to nie pozwalał.
-Puść mnie klocu, naleśniki! -wstałam i pobiegłam do kuchni. -Przez ciebie się spalił.
-Usprawiedliwiaj się... -zakpił
-A spadaj -wyrzuciłam przypalonego naleśnika. Leondre usiadł przy wysokim blacie na krzesełku barowym. Wyjęłam nutelle, bitą śmietanę i postawiłam te naleśniki, które były już usmażone. Rozmawialiśmy trochę o szkole. Opowiadałam mu co się działo, gdy go nie było.
-Dzień dobry -po schodach zszedł Charlie. Wyglądał słodko z rozczochranymi włosami i zaspanymi oczami. Uśmiechnęłam się na jego widok. Chłopak podszedł do mnie, mocno mnie przytulił. Był taki cieplutki.
-Oo jakie to słodkie. -powiedział ironicznie Leo. Zignorowałam go i pocałowałam blondyna w policzek.
- Co wy tu robiliście? Obudziły mnie wasze śmiechy. -powiedział zachrypniętym głosem. Leondre zaczął się śmiać.
-Nie ważne, masz zjedz coś. -podałam mu talerz z naleśnikami. Jedliśmy w ciszy. Poczułam się senna.
-Chce ktoś kawę, herbatę? -nastawiłam wodę.
-Ja poproszę herbatę.
-Taa ja też - gdy napoje były gotowe podałam im herbaty i wzięłam swoją kawę. Charlie wziął łyka mojej kawy i skrzywił się.
-O fuu, jak ty możesz to pić?
-Mi smakuje -odpowiedziałam.
-Bo jesteś uzależniona od kofeiny.- dodał Leondre. Zjechałam go wzrokiem. Brunet wziął mój telefon. Charlie spojrzał na niego zdziwiony.Na początku nie zwróciłam na to uwagi, bo Leo często przeglądałam mój telefon, ale szturchnął Lenehana w ramię. Aha o co chodzi, siedziałam na przeciwko chłopców więc nie widziałam co robią. Byli wpatrzeni w ekran, wyglądali na zdenerwowanych
-Coś zrobiłam?
-Nie nic-uśmiechnął się do mnie Charlie.
-Więc co robicie z moim telefonem?
-Nic -odpowiedział i odłożył telefon, który zaczął dzwonić. To była mama odeszłam od chłopaków i odebrałam. Pytała co u mnie itd. więc trochę jej poopowiadałam co i jak. Rozmawiałam z nią jakieś 5 minut i wróciłam do kuchni.
-Mama was pozdrawia. -chłopcy podziękowali. Leondry powiedział, że musi już iść, bo weekend spędza u ojca. Poznałam go i szczerze niby jest sympatyczny i w ogóle, ale jakoś wolę panią Victorie, coś mi w nim nie pasuje, za to dla Leo jest wzorem.
-To chodź się ubierzemy i pojedziemy do mnie a potem gdzieś wyjdziemy.
-Charlie nie chce mi się nigdzie iść... -zrobiłam smutną minę.
-W sumie też nie mam ochoty na kino ani nic takiego. - stanął naprzeciwko mnie i położył dłonie na moich biodrach. -To może spacer po plaży? -chłopak nachylił głowę i otarł swój nos o mój. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Lekko pocałowałam go w usta. Charlie uśmiechnął się i musnął moje wargi, a ja oddałam pocałunek. -Mmm słodka jesteś. -powiedział gdy skończyliśmy.
-Dobra, chodź pójdziemy się przebrać. -pociągnęłam chłopaka za rękę do mojego pokoju. -Jak myślisz jest zimno? -zapytałam. Chłopak wszedł do mojej garderoby i przyniósł mi ubrania.
Zaśmiałam się i poszłam do toalety się przebrać, gdy wyszłam blondyn był już ubrany.
-Łoo szybki jesteś.
-Dziwisz się, siedziałaś tam wieczność...- Zjechałam go wzrokiem, a on się zaśmiał i podszedł do mnie powoli- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie muszę już się powstrzymywać, by cię dotknąć- dotknął dłonią mojego policzka, nieprzestająca patrzeć w moje oczy- przytulić...- złapał mnie za dłonie- i pocałować- pocałował mnie lekko w usta.
-Ja też się ciesze. Ta cała przyjaźń była męcząca...- stwierdziłam uśmiechając się.
-Wiedziałem, że na mnie lecisz.- uśmiechnął się łobuzersko.
-To ja wiedziałam, że cię kręcę.- zaśmieliśmy się. Pojechaliśmy do Charliego by mógł się przebrać. Blondyn poszedł do swojego pokoju a ja zostałam w salonie z jego mamą.
-To ty i Charlie, wy...?
-Nie, znaczy chyba nie.- podrapałam się po głowie. - Oficjalnie nie.- zaśmiałyśmy się. Nie krępuje mnie rozmowa z Panią Karen na ten temat, dobrze się dogadujemy.
-Rozumiem. Wiesz co Kate, kiedy opuścił nas mój były mąż, obawiałam się ,że nie poradzę sobie z wychowaniem Brook i Charliego. Szczególnie Charlie potrzebował ojca, którego nie było. Musiałam pracować więcej i bałam się, że spędzam z nim za mało czasu. Ale on sobie poradził. Pomimo wszystko dał radę.- Położyłam dłoń na ramieniu kobiety.
-Charlie to naprawdę dobry chłopak. Za to co pani zrobiła dla Brook i Charliego, powinna pani dostać medal matki numer 1.- zaśmiałyśmy się.
-Z czego się tak śmiejcie?- po schodach zszedł Charlie.
-Nic takiego- powiedziała Pani Karen- To miłego spaceru - blondynka mrugnęła do mnie , a my wyszliśmy. Do plaży było jakieś 20 minut. Spojrzałam na chłopaka: blond włosy, pięknie niebieskie oczy, miał na sobie szare dresy i zwykły T-shirt, wyglądał idealnie. Ciągle się wygłupialiśmy i żartowaliśmy. Na plaży była grupka chłopaków,odbijających piłke, gdy jeden z nich spojrzał na mnie, Charlie objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Co to było?- zapytałam, gdy odeszliśmy trochę.
-No co? Niech wiedzą, że jesteś moja.- uśmiechnęłam się na te słowa.
- Wiesz w sumie, to my nie jesteśmy razem.- stwierdziłam, a on zatrzymał się. Zmarszczyłam brwi. Chłopak z uśmiechem na twarzy klęknął przede mną. Rozejrzałam się dookoła nikogo nie było w pobliżu.
-Kate Porter, czy zechcesz zostać moją dziewczyna?- zaśmiałam się.
-Charlie Joe Lenehananie Greenie oczywiście!- skoczyłam na niego, chłopak mocno mnie przytulił i położył się na piasku.
-Wiem, że powinienem cię zabrać do restauracji na romantyczną kolację, ale...
-Ale ja jetem w dresie, a nie w pięknej sukience i nie jesteśmy w drogiej restauracji tylko leżymy na piasku... Za to nadal jest idealnie. -pocałowałam go. Charlie uśmiechnął się w moje usta i musnął moje wargi, odwzajemniłam pocałunek. Gdy skończyliśmy usiadłam na nim okrakiem. Rozmawialiśmy o wszystkimi i o niczym. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam. To był Rush.
*CHARLIE *
-Co chciał? -zapytałem gdy skończyła rozmowę.
-Dziś jest jakaś impreza...
-Dobrze, że odmówiłaś.
-Dlaczego? -zmarszczyła brwi.
-Kate, nie chce ci niczego zabraniać, ale kolejka gości którzy chcą się do ciebie dobrać...
-Spokojnie, Rush mnie pilnuje. -zaśmiała się.
-Taak, a poza tym, nie chcę żebyś piła... -dziewczyna przytaknęła, a ja pocałowałem jej dłoń. Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy do MOJEJ DZIEWCZYNY (jak to pięknie brzmi ). Wieczorem wraca jej mama, więc zrobiliśmy kolację. Z pomocą Kate przyprawiłem kurczaka a ona zrobiła sałatkę i nastawiła frytki.
-Charlie na blacie stoją talerze i sztućce możesz je rozstawić? -zrobiłem to o co mnie prosiła. Drzwi od domu się otworzyły, a do salonu weszła pani Porter.
-Cześć córcia. Jak tam? -podeszła do Kate i ją przytuliła. Chyba mnie nie zauważyła.
-A bardzoooo dobrze -odpowiedziała dziewczyna.
-Dzień dobry! - przywitałem się a kobieta odwróciła się w moją stronę.
-O cześć Charlie, co u ciebie?
-A bardzooo dobrze. -Kate się zaśmiała.
-Coś się stało? Jest coś o czym nie wiem? -zapytała zdezorientowana.
Podszedłem do brunetki, objąłem ją w talii i pocałowałem w policzek.
-Charlie i ja jesteśmy razem.- powiedziała zadowolona. Pani Elizabeth przytuliła nas. Usiedliśmy do stołu. Napisałem do mamy żeby po mnie przyjechała .
-Dziś jest jakaś impreza...
-Dobrze, że odmówiłaś.
-Dlaczego? -zmarszczyła brwi.
-Kate, nie chce ci niczego zabraniać, ale kolejka gości którzy chcą się do ciebie dobrać...
-Spokojnie, Rush mnie pilnuje. -zaśmiała się.
-Taak, a poza tym, nie chcę żebyś piła... -dziewczyna przytaknęła, a ja pocałowałem jej dłoń. Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy do MOJEJ DZIEWCZYNY (jak to pięknie brzmi ). Wieczorem wraca jej mama, więc zrobiliśmy kolację. Z pomocą Kate przyprawiłem kurczaka a ona zrobiła sałatkę i nastawiła frytki.
-Charlie na blacie stoją talerze i sztućce możesz je rozstawić? -zrobiłem to o co mnie prosiła. Drzwi od domu się otworzyły, a do salonu weszła pani Porter.
-Cześć córcia. Jak tam? -podeszła do Kate i ją przytuliła. Chyba mnie nie zauważyła.
-A bardzoooo dobrze -odpowiedziała dziewczyna.
-Dzień dobry! - przywitałem się a kobieta odwróciła się w moją stronę.
-O cześć Charlie, co u ciebie?
-A bardzooo dobrze. -Kate się zaśmiała.
-Coś się stało? Jest coś o czym nie wiem? -zapytała zdezorientowana.
Podszedłem do brunetki, objąłem ją w talii i pocałowałem w policzek.
-Charlie i ja jesteśmy razem.- powiedziała zadowolona. Pani Elizabeth przytuliła nas. Usiedliśmy do stołu. Napisałem do mamy żeby po mnie przyjechała .
*KATE*
Przyjechała pani Karen. Gdy dowiedziała się, że jesteśmy razem nawet nie była zaskoczona, powiedziała, że to było pewne przecież,, idealnie do siebie pasujemy,,. Moja mama oczywiście zaprosiła ją na herbatę, a my poszliśmy do mojego pokoju.
-Mamy jeszcze chwilę dla siebie... -chłopak pociągnął mnie za rękę na łóżko. Położył się na nim a ja położyłam głowę na jego brzuchu.
-Taa jak moja mama się rozgada to nie taką chwilę. -zaśmieliśmy się. Charlie włożył rękę pod moją bluzkę i położył ją na moim brzuchu. Rozmawialiśmy o jakichś głupotach. Po niecałej godzinie drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
-Taa jak moja mama się rozgada to nie taką chwilę. -zaśmieliśmy się. Charlie włożył rękę pod moją bluzkę i położył ją na moim brzuchu. Rozmawialiśmy o jakichś głupotach. Po niecałej godzinie drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
-Charlie musimy jechać do dziadków po Brook. -to była pani Karen. Wstaliśmy i zeszliśmy na dół. Na pożegnanie chłopak pocałował mnie w usta. Dziwne, bo nasze mamy patrzyły się na nas. A i zdążyły się umówić na kawę. Jeszcze zostaną przyjaciółkami. Lepiej to niz żeby miały się nie lubić.
Odrobiłam lekcję i położyłam się spać.
Świetny ! Proszę daj dziś kolejny hahah :') xx
OdpowiedzUsuń