wtorek, 26 stycznia 2016

49.

*KATE*
Obudził mnie dźwięk kropel deszczu uderzających o szybę. Niechętnie otworzyłam oczy, Charliego nie było obok. Założyłam jego bluzę, która leżała na krzesełku i zeszłam na dół. Z kuchni słychać było cichy śpiew. Oparłam się o framugę. Śpiewał naszą piosenkę i robił.... tosty.
Chłopak się odwrócił i szeroko uśmiechnął.
-Dzień dobry kochanie, robię ci...
-Tosty. -podeszłam do niego i delikatnie pocałowałam w usta.
-Co innego, jak nie tosty? Już miałem cię budzić, zjemy śniadanie i wyjeżdżamy.
-Jest po 7...
-Tak, studio mamy na 10 i tak się spóźnię. -posmutniał. -Na prawdę przepraszam...
-Charlie spokojnie, mam chłopaka gwiazdę i muszę się z tym pogodzić. -podeszłam i przytuliłam się do niego.
-Eh, idź się ubierz, a ja dokończę... to. -pokazał palcem na jednego z przypalonych tostów. Zaśmiałam się i poszłam na górę po rzeczy. W łazience wzięłam, prysznic i umyłam zęby. Nie mam czasu myć włosów więc zaczesałam je w wysokiego kucyka. Ubrałam się i znowu poszłam na górę. 

Charlie jeszcze śpiewał w kuchni więc spakowałam nasze walizki.
-O dziękuję. -usłyszałam jego głos i odwróciłam się w stronę drzwi.
-Wiesz Lenehan, masz plany ze mną zamieszkać, chyba będę musiała się porządnie zastanowić. Twoje ciuchy walają się dosłownie wszędzie. -powiedziałam poważnie i ruszyłam w stronę schodów, chłopak mnie zatrzymał i pocałował namiętnie.
-Nigdy ci to nie przeszkadzało.
-Chyba zaczęło. -zeszłam na dół i pozbierałam wszystkie nasze...w większości Charliego rzeczy. Wróciłam i schowałam je do walizek. Blondyn siedział na łóżku, po chwili wstał i złapał mnie za rękę .
-Chodź, zjemy śniadanie.
Zeszliśmy na dół i wzięliśmy jedzenie. Na werandzie domu, był nieduży stolik więc przy nim zjedliśmy śniadanie.
-Pięknie tu. -powiedziałam chyba setny raz od kąt tu jesteśmy.
-Może wrócimy tu na wakacje?
-Jestem za! -krzyknęłam zadowolona. -Zobacz jesteśmy tu trzeci dzień i żyjemy. -zaśmiałam się.
-Z takim mężczyzną jak ja nie masz czego się bać! - zaśmieliśmy się.
-Dobra chodź, twój menadżer musi mnie nienawidzić. -stwierdziłam.
-Ciebie lubi, nie lubi tego, że jesteśmy razem.
-Tak, to dużo zmienia.
Wzięliśmy wszystkie nasze rzeczy i zabraliśmy do samochodu. Padał deszcz więc pogoda do kitu. W sumie i tak będę pewnie cały dzień spała.
-Eh. Charlie mam prośbę. -oznajmiłam gdy samochód ruszył.
-Dla ciebie wszystko. -uśmiechnął się i położył dłoń na moim udzie.

-Kup mi na święta taki obraz jaki był w tym domku. -powiedziałam poważnie, oczywiście w formie żartu. Boję się tych obrazów.
-Po pierwsze twoja mama chyba by mnie zabiła, a po drugie to nie ja kupuje prezenty tylko Mikołaj je robi.
-Hahaha głupek.
-I tak mnie kochasz.
-Kocham, tylko proszę jedź wolniej.
-Jadę wolno, a po za tym jestem ostrożny.
-Ty jesteś, ale ktoś inny może nie być. Jak zwolnisz to zdążysz zahamować.
-Nie wróż. -powiedział chłopak i włączył radio. Całą drogę śpiewaliśmy, tym razem podróż minęła szybciej.
Charlie odwiózł mnie do domu, wniósł moje walizki i pojechał do studia.
Szkoda, że to tak krótko trwało, ale mimo wszystko to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam.
Mama zrobiła mi coś do jedzenia i kazała wszystko opowiedzieć. Nie było tego dużo: "włamanie", zgubienie drogi w lesie, a reszta to były rozmowy i przytulanie. Brzmi nudno, ale z Charliem nawet cisza nie jest nudna.
Zadzwoniłam do Rusha, który oczywiście wpadł z wizytą. Rush to człowiek impreza jak mu opowiedziałam o naszym wyjeździe zapytał : "A gdzie alkohol, seks i świńskie rzeczy? "
Głupek.
Trzy dni Bars and Melody byli w studiu, a ja grzecznie chodziłam do szkoły. Po lekcjach spędziłam czas z Rushem, Maxem i Chrisem, raz spotkałam się z Alex. Oczywiście byłyśmy na zakupach.
Mama planuje już święta. Mówi, że wszyscy chcą poznać mojego chłopaka. Będzie śmiesznie, bo nie wszyscy potrafią mówić po angielsku.
Nocować będziemy u Camerona, zabawne... Cameron nienawidzi Charliego. Zawsze kibicował mi i Leo, chociaż jesteśmy tylko przyjaciółmi, nadal ma biedny nadzieję.
******
Usłyszałam mój przeklęty budzik. Ledwo podniosłam się z łóżka, do 2 siedziałam pisząc pracę na konkurs.
Ogarnęłam się i ubrałam.

Na dole czekała mama ze śniadaniem. Złota kobieta. Zjadłam, wypiłam kawę i poszłam na autobus. Na ławce siedziała postać ubrana na czarno z różowymi słuchawkami w uszach i kapturem na głowie.
-O dzień dobry !-powiedziałam dość głośno. Żadnej reakcji. Podeszłam bliżej i pociągnęłam za słuchawki. Chłopak podniósł głowę. -Dzień... Woow wyglądasz okropnie.-stwierdziłam. Brunet miał podkrążone oczy, czerwony nos i lekko rozchylone usta, a włosy były w artystycznym nieładzie.
-Dzięki Kiti. -wstał i mnie przytulił. Po chwili chciałam się odsunąć, ale on schował twarz w moje ramię i przytulił mocniej.
-Leondre dobrze się czujesz?
-Nie. -odsunął się. -Chyba umieram. -zaśmiałam się i ogarnęłam jego włosy z czoła.
-Po co idziesz do szkoły? Chory to do domu. -chłopak pociągnął nosem. -Albo do krematorium.
-Zaśmiałbym się, ale jakoś nie mam siły. Mamy sprawdzian z matematyki. -powiedział zachrypniętym głosem.
Podjechał autobus do którego wsiedliśmy. Leondre wyglądał jak zombie i to dosłownie.
Nie był zdolny do myślenia, więc pomogłam mu na sprawdzianie. Ciągle kichał, kaszlał i smarkał.
Po szkole wróciłam do domu i zadzwoniłam do Alexa. Rozmawialiśmy ponad godzinę i przed 18 drzwi do pokoju odtworzyły się a w nich staną mój chłopak.
-Alex muszę kończyć, Charlie przyszedł...
-Okej. Zadzwonię jutro. Cześć Mała. -rozłączył się.
-Cześć Mała. -przedrzeźnił go blondyn. Podszedł i pocałował mnie. -Dlatego nie można się do ciebie dodzwonić. -usiadł obok mnie.
-Ta... Długo rozmawialiśmy. Coś się stało?
-Nie widziałem cię od trzech dni. To się stało.
-Słodki jesteś, ale pewnie mam dużo nauki. -zrobiłam smutną minę.
-Eh, byłem w szkole, później na lekcjach śpiewu... Miałem nadzieję, że przyjdę zmęczony i obejrzymy jakiś film.
-Przepraszam, może weekend spędzimy razem?-zaczesałam dłonią jego włosy.
-W sobotę jedziesz ze mną do dziadków. Dawno cię nie widzieli.... Kochają cię bardziej niż mnie....- zrobił smutną minę.-A w niedziele mamy koncert.
-Szkoda.-przytuliłam się do niego i opadliśmy na łóżko.
-Jutro jest impreza, idziesz ze mną?
-Wow, czy ty właśnie chcesz iść na imprezę? -spojrzałam na niego.
Zawsze to ja byłam tą, która starała się wyciągnąć go na imprezę. Role się odwróciły
-Nie tylko ty lubisz się bawić... Będą moi znajomi.
-No pewnie, że idę. To ja odrobię lekcję, a ty nie wiem... Możesz pomęczyć trochę moją mamę.
-Chętnie, ale wyszła na zakupy. Dobra ucz się, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia. Jak moja kariera nie wypali, będziesz nas utrzymywać z pensji prawnika.-uśmiechnął się a ja wybuchłam śmiechem. Charlie wstał i poszedł na dół.
Okazało się, że mam do zrobienia tylko kilka zadań z matematyki. I tak tego nie sprawdzi. Rzuciłam gdzieś zeszyt i zbiegłam na dół.
-Ej Charlie nie mam pracy domowej! -wybiegłam do kuchni i rzuciłam się na jego szyję. Owinęłam nogi wokół niego.
-Mmm to mamy czas dla siebie. -powiedział i załączył nasze usta. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam powietrza.
-To co oglądamy jakiś film? -zapytałam, opierając swoje czoło o jego.
-Mam dużo lepszy pomysł. -ponownie złączył nasze usta. Tym razem był zachłanniejszy i zaczął iść w stronę kanapy. Położył mnie na niej, zawisł nade mną i na chwilę oderwał się od moich ust, by zdjąć moją bluzkę. Zaczął rozpinać swoje spodnie i kolejne części garderoby lądowały na ziemi. Blondyn sięgał do zapięcia mojego stanika,gdy...usłyszeliśmy otwieranie drzwi i śmiechy. Odskoczyliśmy od siebie i próbowaliśmy jak najszybciej zarzucić coś na siebie. W sumie to na mnie, bo Charlie miał na sobie spodnie, a ja byłam w samej bieliźnie. Chciał pomóc mi założyć swoją bluzę, a z korytarza wyszli Rush i Max. Chłopak próbował mnie jakoś zasłonić, a oni stanęli jak wryci i zakryli dłońmi oczy. Śmiesznie to wyglądało. Z pomocą Charliego założyłam szybko bluzę i dresy, które leżały na ziemi. Lenehan zapiął spodnie i założył koszulkę. Usiedliśmy na kanapie, resztę ciuchów rzuciłam na fotel.
-Czy ja nie mam dzwonka?! -krzyknęłam udając zdenerwowaną, ale tak na prawdę ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. Chłopcy jednocześnie odsłonili oczy i zaczęli się śmiać. Oboje rzucili się na kanapę.
-Skąd mieliśmy wiedzieć, że tu takie rzeczy się dzieją? -zaśmiał się Max.
-Ciesz się, że nie przyszliśmy 10 minut później. -dodał Rush.
-Mamy piwo i Fifę. -oznajmił Max i rzucił wszystko na mały stolik.
Włączyli konsolę, którą kiedyś przyniósł do mnie Rush.
-Pójdę po jakieś chipsy. -wstałam i skierowałam się do kuchni.
-Pomogę ci.
Wstawiłam popcorn do mikrofali. Wyjęłam paczkę chipsów i wsypałam je do miski.
Poczułam duże dłonie blondyna na moich biodrach.
-Nienawidzę Rusha. -szepnął mi do ucha i przegryzł jego płatek. Zachichotałam i odsunęłam się od niego.
Charlie wziął kanapki, które wcześniej przygotował, butelkę coli i poszedł do chłopaków. Ja wyjęłam popcorn, chipsy i również do nich dołączyłam. Usiadłam na kolanach Lenehana. Oni grali na konsoli, a ja wysyłałam sobie z Leo snapy.
Rush mówi, że nie lubi Charliego, ale rozmawia z nim i żartuje jak z kumplem. A mówią, że to kobiety są dziwne...
Moja mama wróciła około 21 i od razu zabrała się do pracy. Męczyli mnie do 23, a potem wszyscy rozeszli się do domów. Czułam się okropnie, byłam zmęczona i bolała mnie głowa. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
*******
-Kate wstawaj!
-Spadaj.-odwróciłam się na drugi bok.
-Ja ci zaraz dam spadaj. -usłyszałam głos mamy i oberwałam poduszką. -Wstawaj do szkoły!
-Przepraszam... Nie wiedziałam, że to ty. -chciałam otworzyć oczy, ale powieki były tak ciężkie, że sobie odpuściłam.
-A kto mógłby cię budzić? -bardziej stwierdziła niż zapytała. Widzę, że ktoś wstał lewą nogą pomyślałam. -Nie ważne... Wstawaj, bo się spóźnisz. -rozkazała i wyszła z pokoju.
Powoli usiadłam na łóżku i od razu położyłam. Cholernie bolała mnie głowa, z nosa dosłownie mi ciekło, a każda część ciała zdawała się ważyć 100kg. Wzięłam głęboki oddech i wyczołgałam się z łóżka.
Najpierw śniadanie i coś przeciwbólowego.
-O matko. -skomentowała moja mama, gdy zeszłam na dół.
-Ty też ładnie dziś wyglądasz. -powiedziałam ironicznie i usiadłam na krzesełku barowym.
-Proszę. -postawiła przede mną herbatę. Upiłam łyka, położyłam ręce na blacie, a na nich głowę.
-Zostajesz dziś w domu. Znowu jesteś chora. -oznajmiła.
Przez chwilę zastanawiałam się, o co jej chodziło z tym "znowu", ale przypomniałam sobie, że jak Alex zostawił ślady na mojej szyi powiedziałam mamie, że jestem chora i chodziłam do szkoły. -------Kładź się. -dwa razy nie trzeba było powtarzać, tak szybko jak się dało położyłam się na kanapie i przykryłam moim ciepłym, różowym kocem. -Nie wychodziłaś z domu, gdzie się tak załatwiłaś?
-Leondre przyszedł wczoraj do szkoły chory....
Mama przyniosła mi moją herbatę i nafaszerowała lekami.
Poszłam na górę i umyłam zęby. Miałam nie patrzeć w lustrze ,ale wyszło jak zawsze... Wyglądałam strasznie. Wzięłam telefon i zrobiłam zdjęcie na snapie z podpisem: "Dzięki Devries za zarazki" i wysłałam do niego. Niech ma mnie na sumieniu.
Wzięłam kilka poduszek i zeszłam na dół, położyłam się i owinęłam kocem.
Zadzwoniłam do Alexa i napisałam do Charliego, że nici z dzisiejszej imprezy. Tak czas minął do 11.
O 11 usłyszałam trzask drzwi frontowych. Zdziwiłam się trochę, bo mama jest w domu. Do mojego domu wbił Devries, nawet się nie rozebrał, ani nie przywitał, rzucił się na moją kanapę.
Mama wyszła ze swojego gabinetu i marszcząc brwi spojrzał na naszego gościa.
-Żyjesz Devries? -zapytała, a ja się zaśmiałam.
-Ledwo, Elizabeth ledwo...
-Co ty tu robisz? - lekko kopnęłam go w ramię.
-Mama mnie przywiozła. -oznajmił z twarzą w poduszce.
-Victoria przywiozła mi chore dziecko? - zapytała moja mama. Boże co za kobieta. Z brunetem wybuchliśmy śmiechem.
-Poprosiłem ją o to i tak przyjdzie wieczorem...
-Dobra rozbieraj się. Zrobię ci herbatę. Chcesz coś do jedzenia?
-Jakbyś mogła zrobić mi jakieś kanapki.
-Okej. -poszła do kuchni.
-Elizabeth jesteś złotą kobietą.
-Nie przypominam sobie żebyśmy byli na ty. -opowiedziała moja mama. Zaśmieliśmy się.
Brunet zdjął kurtkę i buty, rzucił to na ziemię.
-Zamknij oczy. -rozkazał a ja zmarszczyłam brwi. Leo zaczął się rozbierać, został w samych dresach. Zasłoniłam dłonią oczy.
-Debil.- skomentowałam. On się zaśmiał i usiadł pod moim kocykiem. Mama przyniosła mu kanapki i herbatę, po czym zabrała jego buty i kurtkę. Chwilę porozmawialiśmy, Leondre zjadł i położyliśmy się spać.
Było mało miejsca, a Leo ciągle się na mnie nawalał, więc ciężko mi było zasnąć, a gdy już mi się udało, zadzwonił mój telefon. Ledwo się podniosłam i położyłam nogi na brunecie.
-Halo? -zapytałam trochę zachrypniętym głosem.
-Obudziłem cię? -to był Charlie.
-Tak.
-Przepraszam. Jak się czujesz?
-Nie najlepiej. Impreza dzisiaj odpada....
-Eh no dobrze. Pójdę sam...zdrowiej. Muszę kończyć. Na razie. -rozłączył się.
Miło. Mój kochany chłopak się tak o mnie martwi...
Spojrzałam na Leo. Spał tak uroczo. Miał lekko rozchylone usta i cicho pochrapywał.
Trzeba go obudzić.
Usiadłam na jego brzuchu. Nic, spał jak zabity. Włączałam snapchat i zaczęłam nagrywać. Nachyliłam się nad nim i położyłam włosy na jego twarzy. Brunet zacisnął powieki i nosek, a potem sztucznie kichnął, gdy poczułam jego ślinę na swoim policzku, chciałam się jak najszybciej odsunąć i spadłam na ziemię, rzucają telefon gdzieś na bok. Biodrem uderzyłam o kant stolika. Bolało cholernie, ale ta sytuacja wydała się być tak zabawna, że zwijałam się bardziej ze śmiechu niż z bólu. Po chwili śmiechu, spadł na mnie Devries.
-Leondre. Zabieraj swoją tłustą dupe!
-Trzeba było mnie nie budzić. -oznajmił.
Taczaliśmy się po podłodze dosłownie chwilę, zazwyczaj trwało to jakieś pół godziny, ale przez chorobę szybko się zmęczyliśmy.
Rzuciliśmy się na kanapę, mama przyniosła nam jakieś leki. Leo jak małe dziecko kłócił się, krzyczał i chował twarz w poduszkę żeby nie pić witaminek. Moja mama zmusiła go do wypicia tego mówiąc, że zachowuje się jak ciota i że więcej go nie wpuści do domu. Tak, moja mama użyła słowa ciota. Dzisiaj ma naprawdę zły dzień.
Ale hej! Leo wypił ten magiczny napój jednym duszkiem. Działa? Działa.
-Kiti? -zapytał Leondre, gdy leżałam na jego brzuchu i oglądaliśmy jakieś seriale. Bawił się moimi włosami.
-Mhmm? -mruknęłam wpatrując się w telewizor.
-Czy... Ty i Charlie jesteście szczęśliwi? Wybaczyłaś mu tak... na prawdę?- mówił pół szeptem. Nie jestem pewna, czy po to, żeby moja mama przypadkiem tego nie usłyszała, czy dlatego, że bał się mojej reakcji.
Nigdy nie rozmawialiśmy o takich rzeczach. Tylko wtedy, gdy zerwałam z Charliem.
Spojrzałam na niego. Wyglądał trochę na speszonego. Podniosłam się trochę, położyłam obok niego i podniosłam jego rękę by mnie przytulił. Położyłam głowę na jego ramieniu a on swoją nogę zarzucił na mnie.
-Coś się stało? -zapytałam cicho.
-Nie, tak pytam. Nie ważne... -zbył mnie.
-Leondre ważne. Jasne, że jesteśmy szczęśliwi...
Leo oparł policzek na mojej głowie i oboje pogrążyliśmy się w swoich myślach.
-Znajdziesz osobę, która będzie dla ciebie idealna. Będziesz ją kochał, tęsknił i dawał szczęście.
-Kate byłabyś dla mnie idealna.-zaśmiał się i pocałował w głowę. -Jak nie wyjdzie ci z Charliem to cię zaklepuje.
-Boże... Devries, głupek z ciebie. -uderzyłam go delikatnie w brzuch.
-Dzięki. Na prawdę dzięki. Za wszystko... Charlie jest szczęściarzem. - dodał. Uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Twoja dziewczyna dopiero będzie szczęściarą....
Leżeliśmy tak chwilę, aż usłyszeliśmy trzask drzwi. Spojrzeliśmy w tamtą stronę a z korytarza wyszedł Charlie. Blondyn zatrzymał się i spojrzał na nas. F
-Cześć gruźliki. -powiedział i podszedł. Zdjął płaszcz, buty i rzucił to koło fotela.
-Też się stęskniłam. -powiedziałam obojętnie i razem z Leo usiedliśmy.
Charlie usiadł obok mnie i chciał pocałować, ale przechyliłam się w stronę bruneta.
-E-e jestem chora, zarazisz się...
-Chyba żartujesz? Mam wytrzymać jakiś tydzień? -uniósł brwi i zbliżył twarz do mojej szyi. Delikatnie musnął moją skórę.
-Nie wiem, ale ja nie wytrzymam ani sekundy dłużej. Gdzie masz laptopa? - spojrzał na nas z obrzydzeniem Leo.
-Na górze.
-Eh nie wejdę na górę. Pożyczę komputer od twojej mamy. - Leondre wstał z kanapy i skierował się w stronę gabinetu mojej mamy.
-O nie.-powiedziałam cicho. Charlie spojrzał na mnie pytająco. -Nie pytaj. Ma dziś zły dzień. -jak na zawołanie usłyszeliśmy krzyk mojej mamy.
-Wyjdź Devries! Muszę skończyć ten projekt! Chory to do łóżka!
-Proszę tylko na chwilę! Sprawdzę kilka stron i za pół godzinny ci oddam! Ciociu... -brunet ostatnie słowo powiedział tak milutko, aż się zdziwiłam.
-Jakie pół godziny?! Ja muszę napisać maila!
-Ha! Wcześniej mówiłaś, że musisz dokończyć projekt! Kłamiesz! Pewnie siedzisz na jakichś portalach randkowych! -krzyknął rozbawiony brunet. Spojrzeliśmy na siebie z Charliem i wybuchliśmy śmiechem.
Chwilę było cicho. No moja mama, owszem jest wyluzowana jeśli o to chodzi, ale ja np. nie powiedział bym tak do pani Victorii.
 Panie i panowie Leondre Devries.
-Pół godziny. -oznajmiła moja mama. Z Charliem siedzieliśmy na kanapie i zwijaliśmy się ze śmiechu.
Leo chyba za długo był cicho, bo zaczął śpiewać na cały regulator.
Boże jak on lubi denerwować moją mamę.
Po chwili z gabinetu wyszła kobieta i zamknęła za sobą drzwi.
-Kate, od dziś zamykamy drzwi na wszystkie zamki.
-Wejdę oknem! -usłyszeliśmy stłumiony krzyk bruneta.
-To zmienimy adres!!
Z Charliem nie mogliśmy się przestać śmiać.
-Dzień dobry Elizabeth. -powiedział blondyn między napadami śmiechu. Mama usiadła obok nas.
-Kiedyś narzekałam na ciszę. Teraz modlę się o święty spokój.-powiedziała patrząc przed siebie. Wstała wzięła buty i płaszcz Charliego i zaniosła na korytarz.
-Przepraszam, właśnie miałem to odnieść. - chłopak usiadł prosto i odchrząknął.
Spojrzałyśmy na siebie z mamą i wybuchłyśmy śmiechem.
-Tak samo jak Leondre. Nie ważne... co tam u ciebie? -mama znowu usiadła obok nas.
Bolała mnie głowa więc usiadłam przodem do Charliego i położyłam policzek na oparciu.
-Dobrze. Mam trochę problemów z matmą, ale jakoś daje radę.
-Jak coś zapraszam do mnie na korepetycje, zawsze byłam dobra z matematyki, więc mogę ci wytłumaczyć.
-Dziękuję, może jakoś w tygodniu, bo weekend mam cały zawalony.
-Okej, tylko jak coś w czwartek wyjeżdżam na kilka dni. A co ty taki elegancki?
Spojrzałam na niego. Miał na sobie koszulę. Zazwyczaj jak do mnie przychodzi to jest w dresach, bo leżymy na kanapie i nie ma sensu się stroić.
-Mieliśmy iść na imprezę. -spojrzał na mnie. -Ale zostajemy.
-Nie no, ty idź. Dawno nie wchodziłeś ze znajomymi.
Charlie pogładził dłonią mój policzek.
-Na pewno nie chcesz żebym został?
-Nieee, jest Leondre więc nie będzie nudno.
-Nie wątpię.... -wtrąciła się mama. -Idę zrobić obiad. Charlie chcesz coś do picia?
-Nie, dziękuję.-uśmiechnął się. Kobieta wstała i poszła do kuchni.
Lenehan odwrócił się do mnie i chciał mnie pocałować.
-Zarazisz się.
-Warto. Z resztą ja jestem odporny na takie rzeczy. -stwierdzi i wbił się w moje usta. Całował mnie namiętnie i przyciągnął na swoje kolana. Oderwałam się na chwilę i spojrzałam na mamę, stała tyłem i nawet nie zwracała na nas uwagi. Ponownie wróciliśmy do pocałunku. Jakoś od razu poczułam się lepiej.
Jego ręce znalazły się na moich pośladkach. Pocałunek był krótki, jestem chora więc... No.
-To co idziemy na górę? -szepnął do mojego ucha.
-Hahah zwariowałeś?
-Przecież żartuje.
Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok. Przez mój stan zdrowia, siedzenie jest dla mnie w pewien sposób męczące, więc położyłam głowę na kolanach blondyna. Jak zawsze zaczął bawić się i gładzić moje włosy.

-Jedziesz jutro ze mną do dziadków?
-O matko. Zapomniałam. Eh. Jutro na pewno będę się czuła lepiej i pojadę.
-To chyba zły pomysł. Lepiej żebyś została w domu. Musisz wyzdrowieć. Niedługo lecimy do polski.
-Fakt. Przepraszam, pojadę następnym razem.
-To wina Leo, pcha się wszędzie ze swoimi zarazkami. -zaśmiałam się.
Jakiś czas później mama zrobiła obiad. Ja nie miałam apetytu więc zjadłam tyle ile udało się we mnie wcisnąć Charliemu. Za to dla Leo apetyt dopisywał.
Mama szybko zjadła i pobiegła po swojego laptopa.
-Ciociuu! Wyloguj mnie z tweetera i nie czytaj moich wiadomości! -w odpowiedzi kobieta trzasnęła drzwiami. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. -Twoja mama ma chyba kryzys wieku średniego.
-Dla mnie była miła. -stwierdził Charlie.
-To chyba mnie nie lubi. - powiedział brunet po czym pociągnął nosem.
Skończyliśmy posiłek i usiedliśmy na kanapę.
Dziwna sprawa, jak Leo przyszedł był ledwo żywy, a teraz gęba mu się nie zamykała.
Charlie oczywiście chciał pobyć chwilę ze mną. Więc zrobił to co robi zawsze, gdy chcę grzecznie wygonić Leo. Zbliżył się do mnie i zaczął namiętnie całować.
-Fu. -powiedział krótko brunet, wziął mój różowy kocyk i poszedł na górę.
Co my mogliśmy robić?Przytulaliśmy, całowaliśmy i rozmawialiśmy o świętach, Nie mogę się doczekać. Tak dawno nie widziałam mojej rodziny.
Jakoś po 18 przyszły Pani Karen i Victoria. Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy. Fajnie, że nasze mamy się przyjaźnią.
-Dobra ja już muszę lecieć. -blondyn poszedł założyć buty i płaszcz. Podszedł do mnie i pocałował.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się, a on wyszedł.

26 komentarzy:

  1. Kate skąd bierzesz takie fajne gify co pary sie całują i wgl i wzystkie stylizacje i zdjęcia ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kate, jak zwykle rozdział cudowny i chwytający za serce. Teksty Leo mnie po prostu rozwaliły:') Mam nadzieję, że uda się im polecieć na te święta do Polski, bo Kate chyba by się złamała, ale wiadomo... menadżer... No cóż, trzymam za nich kciuki i za konkurs Kate też;-) Powodzenia, słońce!

    ~M xx

    Ps. Przepraszam, że komentarz jest taki krótki, ale totalnie nie mam weny na pisanie... Mam nadzieję, że mi wybaczysz:*



    widmowy-las.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah na prawdę się nie gniewam. :) każdy komentarz to motywacja.
      Dziękuję <3
      -K xx

      Usuń
    2. Serio, głupio mi, bo ty zawsze tak pięknie się rozpisujesz, że aż mam łzy w oczach, a ja...

      Usuń
    3. Cudowny ❤ A notatka pod rozdziałem to gdzie ? Coś mi się zdaje że Leosiowi się Kiti spodobała XD Kiedy kolejny rozdział?😘

      Usuń
    4. Magda przestań. Tyle razy mi słodziłaś, że nawet zwykłe "super" by wywołało uśmiech na mojej twarzy. Każdy komentarz jest dla mnie mega ważny :*
      Paulina :
      Notki nie ma, bo nie ma o czym pisać, przecież nie będę opowiadać jak leżałam kilka dni i oglądałam seriale xD
      Rozdział będzie w czwartek, jak uda mi się napisać xD
      Pozdrawiam
      -K xx

      Usuń
    5. Oj Kate, przeceniasz mnie:** Ale i tak Cię uwielbiam, dobra, kończymy temat, bo jeszcze się pokłócimy:-)

      Usuń
  3. Hej! Nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że nie trafiłam na tego bloga wcześniej! :c ten blog jest super duper extra genialny świetny itp <3 proszę o nexta i to szybko :** teksty Leo rozwalają system XDD czekam z niecierpliwością na następny ❤ jakbyś miała chwilkę, to możesz wpaść poczytać do mnie :* ijustwannabewithyougirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Kryzys wieku średniego nie zdziwiłabym się. Słodki Charlie i zabawny Leo. Świetne lekarstwa, żeby wyzdrowieć. Czekam na next. Życzę weny.
    Zapraszam do mnie toocomplicated-bamff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny. Uzależniona jestem od twojego bloga. Kiedy next? W wolnym czasie zapraszam do mnie
    http://forbambino.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny 😘
    A ty z nowy z tą konfrontacją. Niw dasz im tego zrobić w spokoju? Co nie? 😂😂
    Czekam na następny 😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze ff 👑👑👑👑

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zawsze genialny! <3 Nwm dlaczego, ale wydaje mi się, że Charlie coś wywinie na tej imprezie.. Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ROZDZIAŁ CUD, MIÓD I ORZESZKI HAHA XD Kocham twojego bloga ❤ Czekam na nexta i w wolnej chwili zapraszam do mnie :)
    illbemissingyoubam.blogspot.com
    LUB
    there-is-nothing-left-to-fear-bam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ah ... Leondre, Najcudowniejszy na świecie :D :** Rozdział jest bardzo fajny i dzięki za to, że zawsze potrafisz mi zająć wieczór :) Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem bardzo zła bo gdy miałam już napisany w pizdu długi komentarz to mój internet postanowił utrudnić mi życie i go nie dodał :) Tak więc zacznę od początku ;-; Wdech wydech. Dobra zaczynam. No to tak. Kocham Cię za ten rozdział. Pamiętałaaaś. W końcu doczekałam się Leondre i Kiti <3 Jejku tak słodko <3 Uwielbiam tą dwójkę ^^ Chciałabym takiego przyjaciela :cc <3 Jest wspaniały. Leoś czuje mięte do Kiti ^-^ Ostro sie zrobiło :DD Niech Leo pojedzie z nimi do Polski :3 Będzie fajnie C: Po za tym pewnie Cam sie za nim stęsknił :DD Jakimi ja myślę kategoriami? xD Nie wiem XD Nevermind XDD Ogólnie jak widzisz komentuje bo moi rodzice są mało konsekwentni i mam normalnie komputer więc niedługo pojawi się też rozdział :DD Ale nie wiem kiedy bo mam dużo nauki ;-; Nieważne xdd Rozdział po prostu najlepszy i mega słodki a ja czekam na kolejny ^^ Besos soł macz :****
    ~Hope (ale tylko dla ciebie Z :D :* ) xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział był taki uroczy *o* <33 Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No jejku co dużo mówić i się rozpisywać ;* wszystko super, cudnie jak zawsze <3 kocham czytać twoje ff <3 co ja zrobię jak skończysz ? Jezu nawet o tym jeszcze nie myślę... Powinni to puszczać jako serial na Polsacie czy coś haha <3 to jest genialne ! ;*
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaaa! Kocham ten ff! Jest genialny❤❤ zapraszam do siebie ❤ www.barsandmelodymylove.blogspot.com
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham! Twój blog stał się po prostu częścią mojego życia. Jak tylko widzę nowy rozdział to na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech :)
    Całuję i pozdrawiam
    ~Werka :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam twojego bloga ;*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rodziła
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam twojego bloga ;*
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rodziła
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń