poniedziałek, 21 grudnia 2015

34.

*CHARLIE*
Wstałem i zacząłem chodzić w kółko. Nerwowo zaczesywałem palcami włosy. 
-No tak nie jesteś w ciąży....-powiedziałem sarkastycznie.- Kate, cholera co my zrobimy?! Przecież jesteśmy za młodzi. Dobra nie ważne. Musimy być razem, musimy stworzyć rodzinę dla tego dziecka, nie zostawię cię. Zamieszkamy razem z koncertów mam dużo kasy. Szkołę skoczysz później... -podszedłem do niej i przytuliłem. -Nie płacz. -wziąłem do ręki test.-Mój boże, wyraźnie widać tą jedną kreskę, przecież to nie może być pomyłka... Chwila... Kate czy jedna kreska nie oznacza że nie jesteś w ciąży? -zapytałem zdenerwowany. Dziewczyna podniosła głowę i owszem płakała, ale ze śmiechu. Stałem zdezorientowany.
-Jesteśmy za młodzi... Zamieszkamy razem... -zaczęła się ze mnie nabijać. Złapałem się za serce i teatralnie upadłem na ziemie.
-Nienawidzę cię. Prawie zawału dostałem... -dziewczyna nadal zanosiła się śmiechem.
-Prze przepraszam. Hahahah żebyś ty siebie słyszał. Myślałam że się posikam.
-Cała ty, w najbardziej poważnej sprawie robisz sobie jaja.
-Pretensje do Leondre, on mnie tego nauczył. A teraz możesz iść, chcę spać.
-Wystraszyłaś mnie. -powiedziałem obojętnie. Dziewczyna szła w stronę łóżka a ja obserwowałem jej każdy ruch.
Podniosłem się z podłogi i szybko do niej poszedłem. Jedną rękę położyłem na jej plecy a drugą pod kolana i uniosłem do góry.
-Co ty robisz? -zapytała zdezorientowana. -postaw mnie na ziemię.
-Zapłacisz za moje nerwy. -powiedziałem ze śmiechem i wyszedłem z pokoju. Schodziliśmy po schodach. W salonie siedział Cameron i Rush. Nie wiedzieli co się dzieje.
-Gdzie mnie niesiesz?
-Wykapiemy się. -odpowiedziałem poważnie. Jej mina była bezcenna. Złapała się na ramię od schodów i mocno pociągnęłam. Zarzuciło mnie na bok i upadliśmy. Udało mi się przenieść dłoń na jej głowę żeby nie uderzyła nią o ziemię i wylądowałem na niej.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Prawie nas zabiłaś!-dziewczyna nie mogła przestać się śmiać.
Byliśmy tak blisko. Oparłem swój policzek o jej.
Znowu ją podniosłem.
-Charlie zostaw mnie! Jest zimno! -krzyczała gdy otworzyłem drzwi na podwórko.
Nie odpowiedziałem tylko zacząłem biec w stronę basenu po czym do niego wskoczyłem. Usłyszałem jeszcze piskliwy głos dziewczyny i wpadliśmy do wody.
Wynurzyłem się, a po mnie dziewczyna, która wypluła wodę z ust.
-Woda jest lodowata! -krzyknęła.
-Chcesz bluzę? -zapytałem uśmiechając się i rozpinając zamek od przemoczonej bluzy.
-Dżentelmen jak zawsze... -powiedziała z sarkazmem. Podplynalem do dziewczyny, położyłem ręce na jej biodrach i uniosłem ją do góry. Ona owinęła nogi wokół moich bioder i przytuliliśmy się do siebie. -Jesteśmy w zimnej wodzie, myślisz że to pomoże? -zapytała.
-Nie, chciałem cię tylko przytulić. -zasmielismy się. -Wiesz jak mnie przestraszyłaś tą ciążą?
-Wiem. -uśmiechnęła się. -Dobra koniec tych czułości. -odsunęła się ode mnie. -Serio mi zimno. -wyszliśmy z basenu.
*KATE*
-Wskakuj. -powiedział i odwrócił się do mnie tyłem. Wskoczyłam na jego plecy a on zaczął biec do mojego pokoju. Rush i Cameron ciągle nas obserwowali. Charlie zaniósł mnie do mojej łazienki, a sam poszedł do tej na korytarzu.
Dosłownie ze mnie ciekło. Zdjęłam ciuchy i poszłam do garderoby z której wzięłam inne. Przebrałam się a gdy wyszłam na moim łóżku siedział już Charlie.
-Miałaś jeszcze moje ciuchy w garderobie. -oznajmił.
-Mam jeszcze ze sto twoich rzeczy, więc nie wiem... Możesz je zabrać. -próbowałam powiedzieć to jakoś delikatnie.
-Nie, niech zostaną narazie.. -powiedział obojętnie. A ja szybko wskoczyłam na łóżko i przykryłam się kołdrą. Chłopka zaśmiał się i zrobił to samo. Przytulił się do mnie.
Zaczął dmuchać ciepłym powietrzem do mojego ucha.
-Weź to łaskocze. -zaśmiałam się i pociągnęłam za jego mokre włosy by się odsunął. Położył się obok mnie.
-Eh muszę za godzinę być w domu. Mama wychodzi a ja muszę zająć się Brook. -powiedział.
-To niedługo musisz wyjść. Chodź wysuszę ci włosy!-wstałam z łóżka i poszłam do łazienki i wróciłam z suszarką.
-Tylko ułóż mi włosy tak, żebym mógł się pokazać ludziom. -zaśmiał się. Kazałam mu usiąść i wysuszyłam mu włosy.
Miał tak urocze loczki.
-Skończyłam.
-To mi je teraz ułóż.
-Już.
-Żartujesz sobie? Wyglądam jak debil.
-Ej moim zdaniem wyglądasz idealnie. -powiedziałam i dopiero po chwili zorientowałam się co. Chłopak się odwrócił do mnie i uśmiechnął. -Em przepraszam, tak jest okej. -poprawiłam się.
Charlie wyszedł, a ja zostałam w towarzystwie Rusha i Camerona, którzy patrzyli na mnie znacząco.
-No co? -zapytałam udając głupią. Dobrze wiem o co im chodzi.
-Charlie... U nas w domu... Tak blisko ciebie...
-Nocował u ciebie? -zapytał Rush. Usiadłam obok niego na kanapie.
-No, ten... -podrapałam się po głowie.
-Chyba sobie jaja robisz? On się przelizal z inną. -przewróciłam oczami na komentarz Camerona.
-Chciał tylko wiedzieć czy jestem w ciąży...-oboje spojrzeli na mnie przerażeni.
-Kate...
-Nie jestem ciąży... Źle się czułam i... On pomyślał, że jestem w ciąży...
-Już jest dobrze? -zapytał Rush.
-Tak, już jest okej. -uśmiechnęłam się i zaczęliśmy oglądać telewizję.
Po godzinie do mojego domu...nie, nie wszedł tylko wbił i to dosłownie, Leo. Po domu rozniósl się taki huk, że aż podskoczylam.
Brunet wszedł do salonu.
-Już wiem, dlaczego jesteś taka chuda. Ty się nie odchudzałaś, ty się głodziłaś! -krzyknął. Cała trójka patrzyła na mnie. -Nic nie jesz, a jak już nie masz wyjścia to wymiotujesz! -patrzył na mnie z wyrzutami.
-Leondre, to nie tak... Ja ci to wytłumaczę...
-Kate to prawda? -zapytał Cameron.
-Mówiłaś, że koniec z twoją dietą! Czy ty rozumiesz, że to się leczy?! -krzyknął Leo. -Musisz iść do psychologa!-schowałam twarz w dłonie.
-To nie tak... -zebrały mi się łzy do oczu.
-A jak? -zapytał brunet,tym razem troskliwie i klęknął przede mna, głaskał moje kolana.
-Na początku tak było. Chciałam być chuda i wymiotowałam. Szybko zrzuciłam parę kilo, ale potem nie panowałam nad tym. Gdy mnie prosiłeś o to,żebym przestała się odchudzać naprawdę chciałam, ale nie mogłam przestać. Gdy tylko coś zjem od razu wymiotuje.-zaczęłam płakać. Rush objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Boże, spędziłem z tobą całe wakacje, a nie zauważyłem tego. Przepraszam cię Kate. -powiedział Cameron.
-Nie, to moja wina.
-Tak to było głupie, ale teraz musisz to naprawić. Musisz powiedzieć mamie i isc do lekarza. -uznał Leondre. Podniosłam nerwowo głowę.
-Nie, ja sobie z tym poradzę. Nie chcę iść do lekarza..
-Kate spokojnie... Ktoś musi ci pomóc. -powiedział Cameron.
-Nie, ja na prawdę sobie poradzę.
-Kate... -zaczął Leo ale przerwał mu Rush.
-Obiecujesz? -spojrzał na mnie. Zdziwiło mnie jego zachowanie. To Rush i Cameron byli raczej w tej grupie moich przyjaciół, którzy zawsze decydowali sami co jest dla mnie lepsze i nie pytali mnie o zdanie. Leondre zawsze mnie wspierał w moich decyzjach, a teraz jest odwrotnie.
-Obiecuję. -odpowiedziałam szybko.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Potem chłopcy stwierdzili, że muszę coś zjeść, wiec ja z Cameronem zrobiliśmy naleśniki.
Cały mój talerz był obłożony bitą śmietaną i polany sosem czekoladowym. Wyglądało przepysznie.
Usiedliśmy w jadalni i zaczęliśmy jeść. Powoli przeżywałam każdy kawałeczek bo bałam się, że znowu zwymiotuję, ale udało mi się, zjadłam wszystko co miałam na talerzu i czułam się świetnie.
Zadowoleni usiedliśmy na kanapie przed telewizorem, no bo co innego możemy robić.
Po kilku minutach zaczął boleć mnie brzuch. Nie pójdę wymiotować, zaraz na pewnie mi przejdzie.
-Kate wporzadku? Jesteś strasznie blada... -zapytał Leondre i wszyscy się mi przyglądali. Wstałam i pobiegłam do toalety, od razu zaczęłam wszystko zwracać. Przyszedł Rush i zebrał w dłoń moje włosy.
-Kate, może jednak lekarz to dobry pomysł...
-Nie, obiecałam, że sobie poradzę i tego dotrzymam.
-Okej. Jak się czujesz? -zapytał a ja usiadłam pod ścianą.
-Chujowo. Głowa mnie boli...
-Jak ty sobie z tym poradzisz? Wiesz jak trudno wyjść z anoreksji?
-Nie jestem anorektyczka. -wstałam i poszłam do swojej łazienki, gdzie umyłam zęby. Zeszłam do salonu.
-Nadal uważasz, że sobie poradzisz?-zapytał Cameron.
-Daj jej spokój. -skarcił go Rush. Usiadłam obok nich.
-Poradzę sobie. Tylko na początku może coś mniej kalorycznego i w mniejszych ilościach.
-Mniej kalorii... Mówisz jak typowa anorektyczka. -stwierdził Devries. Zignorowałam to i poszłam do kuchni, wzięłam tabletki i popiłam wodą.
-Leondre powiedział dlaczego się odchudzalas. Nie było warto, miałaś idealną figurę.
-Przestań już Cameron. -powiedziałam i usiadłam obok Leo. Objął mnie ramieniem i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Włączyliśmy jakiś film. 
*LEO*
Martwię się o Kate. Nie znam się na tym, ale anoreksja to poważna choroba. Lekarz tego nie stwierdził, ale na moje oko to jest to. Musi sobie z tym poradzić, a ja jej pomogę.
Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Kate źle się czuła i po chwili przytulona do mnie zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Posiedziałem trochę z chłopakami i poszedłem do domu na obiad. Cameron powiedział, że dopilnuje żeby Kate coś zjadła więc byłem spokojny.
Już niedługo początek roku szkolnego, już prawie minął rok od kąt poznałem Kate. Moje życie tak bardzo się zmieniło. Wcześniej z nikim ze szkoły nie rozmawiałem, byłem odludkiem i w sumie to oni nie chcieli ze mną rozmawiać. A teraz? Poznałem Rusha, Chrisa, Maxa o których nigdy nie miałem dobrego zdania, a okazało się, że to oni mnie zaakceptowali i nawet polubili. Teraz cała szkoła chcę ze mną rozmawiać i przebywać w moim towarzystwie. Jestem towarzyski i mam poczucie własnej wartości.
Kate zrobiła tyle dobrego dla mnie. Teraz ja muszę jej pomóc. 
*KATE*
Obudziłam się około 19. Na dole jest dość głośno więc pewnie jest jakiś mecz lub grają na konsoli. 
Założyłam bluzę i związałam włosy w wysokiego kucyka. 
Zeszłam na dół. Nie myliłam się, na kanapie siedzieli Cameron, Max, Rush i Chris. 
-O dzień dobry. -uśmiechnął się szeroko Max i podszedł mnie przytulić. 
-Co robicie? 
-Gramy.-oznajmił Chris i też mnie przytulił. Usiadłam obok nich.
Lubię gdy chłopcy przychodzą, dom nie jest taki pusty jak zawsze. 
Chwilę posiedziałam i poszłam do kuchni po coś do jedzenia. 
Wzięłam tylko wafle ryżowe, a dla chłopaków chipsy. 
Wsypałam im do miski. Jak się zbiorą do gry, to nie odejdą, jak dzieci. 
Zjadłam kilka wafli i cudem nie zwymiotowałam. Siedziałam z nimi i jak zawszę komentowałam ich grę. Sikali ze śmiechu. 
-Powinnaś komentować prawdziwe mecze. -stwierdził ze śmiechem Chris. 
-Zostanę premierem. -oznajmiam. - I podniosę wam podatki. 
-Nikt na ciebie nie będzie glosował... -powiedział Cameron. 
-Ja myślę, że cała męska część kraju na nią zagłosuje. -powiedział Max i wszyscy się zaśmiali. 
-Jak dojdziesz do władzy to chyba wolę mieszkać w Polsce. -Cameron.
-Lubię cie trochę, więc dla imigrantów przyznam zasiłki . 
-O nie Cameron nie będzie żył z moich podatków! - krzyknął Rush. 
-Zamknij mordę, Kate będzie walczyć o moją przyszłość, znam ją dłużej niż ty! -odpowiedział Cameron i tak zaczęła się nasza kłótnia polityczna. Wszyscy się śmialiśmy. 

-Jeżeli my dojdziemy do władzy to będzie zajebiście!-krzyknął Max a my zaczęliśmy się śmiać i zabrzmiał dzwonek. 
-Mój boże to ty masz dzwonek? -zapytał Cameron. -Od kąt tu jestem nie słyszałem zeby ktoś pukał a co dopiero dzwonił. -zaśmieliśmy się. To prawda wszyscy po prostu wchodzą. 
-Obstawiam policje.-powiedział Rush a ja go zjechałam wzrokiem. Poszłam otworzyć drzwi. 
-O Alex. Hej. -powiedziałam zdziwiona. Dobrze się dogadujemy, ale nigdy nie przychodziła tak bez zapowiedzi. 
Była przygnębiona. 
-Cześć. -pocałowała mnie w policzek na przywitanie. 
-Wchodź. -ruchem ręki ja zaprosiłam. -Co się stało? 
-Muszę z kimś pogadać. -powiedziała. Zdjęła buty i weszliśmy w głąb domu. -Heeej. -przywitała się z chłopakami a oni jej opowiedzieli. Poszłyśmy do mojego pokoju. Usiadłysmy na moim łóżku. 
-O co chodzi? -zapytałam. 
-Ja i Matt zerwaliśmy .-powiedziała ze smutkiem w głosie a ja wypuscilam głośno powietrze z ust. 
-Poczekaj chwile. -poprosiłam i zbiegłam na dół. Chłopcy patrzyli na mnie. Wbiegłam do spiżarni wzięłam z niej butelkę wina i poszłam do Rusha
-Daj mi paczkę papierosów. -poprosiłam. 
-Coś się stało? -zapytał i podał to o co prosiłam. -Zapalniczka jest w paczce. 
-Alex już nie jest z Mattem. -powiedziałam i pobiegłam na gore. -Chodź- wzięłam Alex za nadgarstek. Poszłyśmy na balkon w pokoju mojej mamy. 
-Opowiadaj. -powiedziałam. Alex wzięła z paczki papierosa a potem podała mi podpalilysmy je.
-Stwierdziliśmy, że to nie jest to i rozstaliśmy się w pokoju. -powiedziała jak gdyby nigdy nic. 
-To nie jest to? -zapytałam. 
-Kate, to nie było takie samo uczucie jak twoje i Charliego, więc nawet tego nie porównuj. Na początku było wspaniale, ale potem zrobiło się nudno... -opowiedziała, zaciagnelam się i wypuściłam dym. 
-Nie żałujesz? 
-Nie.-odpowiedziała krótko. - Na prawdę oboje zachowaliśmy się super. I postanowiliśmy być przyjaciółmi. 
-Wiesz, że to nigdy nie wychodzi. 
-Matt jest inny. My naprawdę lepiej się dogadamy jako przyjaciele niż para. 
-Skoro tak uważasz. W takim razie wypijemy za wolność! -zasmialysmy się, otworzyłam wino i zaczęlysmy pić. 
Po około pół godziny picia i palenia papierosów przyszedł Cameron. 
-Jak tam? -zapytał patrząc na Alex. My na siebie spojrzalysmy i zaczęłyśmy się smiac. Chłopak uniósł kącik ust. -Napite.-usiadł obok nas i wziął łyka wina. -Chodźcie się ogarnąć. 
-Gdzie idziemy?-blondynka zmaraszczyla brwi. 
-Znasz jakiegoś Sama? -zapytał mnie Cameron. 
- Sam Dallas czy Fox? 
-Ten drugi. Rush mówił, że robi dziś domówkę, wiec idziemy! -wstał i wyszedł. 
My pobiegłyśmy do mojego pokoju, gdzie się ogarnełyśmy. Dałam Alex jakaś moją sukienkę i buty. 
Po pół godziny wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy taksówką. 
Byłyśmy już wesołe, bo w domu wypiłyśmy trochę wina. 
Odrazu poszłyśmy tańczyć, a Cameron wyrywać laski. Stałyśmy na środku salonu, gdzie wszyscy tańczyli. Czułam się jakby wszystko działo się wokół nas. Jakbyśmy były w centrum. Kolesie do nas pochodzili a my ich splawialysmy. Po godzinie poszłyśmy do kuchni po coś do picia. Wzielysmy czerwone kubki z piwem i usiadlysmy na wysepce kuchennej, po chwili przyszli do nas kilku chłopaków. Śmiałyśmy się z nimi długi czas, ale nawet nie patrzyłam na godzinę. 
Jeden chłopak był trochę nachalny. Kładł dłoń na moim kolanie albo udołu pleców. W sumie nie było to nic co by przekraczało granice, więc nie robiłam z tego problemów.
-Ej co ty robisz! -krzyknęła jakaś dziewczyna i pociągnęłam mnie na ramię przez co zeskoczyłam z wysepki. 
-Znamy się? -zapytałam trochę rozbawiona, chyba za dużo wypiłam. 
-To mój chłopak. -wskazała na chłopaka który mnie podrywał. 
-To pilnuj go. -wtracila się Alex. 
-To ty zachowujesz się jak szmata. - obok mnie znalazł się Cameron. Widziałam, że jest wściekły, chciał do niej podejść, ale złapałam go za dłoń. -Haha ciągle pokazujesz się z innym! Nie wiem co oni w tobie widzą. 
-To czego ty nie masz. -chyba byłam za bardzo chamska.
-Osz ty! A ty co masz? Ładną buzię, zero charakteru...-ciągle ściskałam dlon Camerona bo widziałam że może coś zrobić
-Nie znasz mnie. -odpowiedziałam obojętnie. 
-Widzę twoich znajomych. Trzech chłopców, których wszyscy się boją, a tak na prawdę to tępe chuje, i dwie rozpieszczone gwiazdeczki, wszyscy się litują nad tym małym, bo go gnębili, najwyraźniej mu się należało!-powiedziała z jadem w głosie. O nie tego za duzo. Nikt nie będzie obrażał moich przyjaciół. Podeszłam do niej i patrząc prosto w jej oczy uniosłam kubek z piwem i powoli wylałam jej na głowę. Zrobiłam to z ironicznym uśmieszkiem. 
Jej usta ułożyły się w literę,, o,, 
-Nigdy. Więcej. Nie. Obrażaj. Moich. Przyjaciół. -powiedziałam prosto w jej twarz. Odwróciłam się i dopiero teraz zobaczyłam że wszyscy wokół nas stoją i obserwują sytuacją. Wzięłam za rękę rozbawionych Alex i Camerona i poszliśmy w stronę wyjścia. Po drodze zatrzymałam się przy Samie. -Przepraszam za to. -powiedziałam i przytuliłam go na pożegnanie. 
-Hahhah żartujesz, kocham cię za takie akcje! -wyszliśmy z jego domu i wróciliśmy piechotą. 
Alex przenocowała u mnie.
__________________________________________________________________

Prosiłyście żebym napisała coś o sobie, wiec coś tam napisałam...
Jeżeli jesteście zainteresowane, to zapraszam do zakładki ,, O mnie,,.
Mam nadzieję, że docenicie to, że ją zrobiłam, bo komputer jest dla mnie czarną magią i zrobienie przeze mnie tej zakładki można zaliczyć do cudów. XD
Miłego wieczoru .
-K xx






9 komentarzy:

  1. Super jak zawsze. Kiedy nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny jak zawsze! I te emocje xd Mam nadzieję że już niedługo Kate i Charlie wrócą do siebie! Zapowiada się ciekawie :D Pytanie : ile rozdziałów przewidujesz? Pozdrawiam i czekam na next :* /J

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuper! Znów jak przy każdym wcześniejszym rozdziale czułam te emocje. Nie spodziewałam sie ze tak szybko Kate i Charlie bedą sie znów tak dobrze dogadywać!!! I jeszcze ta impreza, chłopcy u mniej w domu wszystko jest super! Tylko martwie sie o Kate!' Mam nadzieje ze będziesz jeszcze długo kontynuowała swojego bloga. A jak skończyć to szybko zaczniesz następny! I oczywiście pytanie kiedy kolejny rozdział?!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że tych rozdziałów jest dużo, ale nie planuje narazie końca :)
      Dziękuję
      -K xx

      Usuń
  4. Przepraszam, że komentarz dopiero teraz, ale po prostu nie wiedziałam co napisać... Przypuszczałam, że pozostawisz nas w napięciu do końca, więc kiedy już na początku tego rozdziału wszystko wróżyło, że ona jest jednak w ciąży, już myślałam, że jednak się myliłam. To cudowne, że tak grasz na naszych emocjach. Jesteś niesamowita. Szkoda mi Alex i Matta, ale skoro tak jest im lepiej, to tylko życzyć szczęścia. Jestem pewna, że Alex szybko znajdzie sobie kogoś i tak się zastanawiam: Ona "zna" Camerona? Chociaż... Nie jestem do końca przekonana.
    Cieszę się, że Kate i Charls zbliżają się do siebie, miło znów czytać o ich uśmiechach. Kate chyba nie jest jeszcze do końca przekonana co do Charliego, ale łamie się. Nie wie co zrobić. Zaufać czy nie? Współczuję jej, to dla niej trudne. Charlie podjął już decyzję, że się nie podda, więc praktycznie są już na siebie skazani, bo jak już blondyn się doczepi to już nie puści... XD Rozdział jak zwykle cudowny i naprawdę ciekawy. To była czysta przyjemność. Miłe zakończenie dnia:*

    Zapraszam na mojego bloga:***

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie dzisiaj rozdział?

    OdpowiedzUsuń