*KATE*
Obudziła mnie mama o 7. Nie pamiętam jak znalazłam się w swoim łóżku. Wiem, że sporo wypiliśmy i są skutki: kac. Głowa mi pęka. Ledwo się podniosłam z łóżka. Wzięłam leki przeciwbólowe, wczoraj nie wzięłam i strasznie mnie boli brzuch, ogólnie to chujowo.
Nie mam siły nawet się pomalować.
Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.
-Kate może lepiej nie idź dzisiaj na lekcje?
-Mamo, nie chcę robić sobie zaległości...
-Zdrowie jest ważniejsze.
-Sama mówisz, że muszę mieć dobre oceny.
-Ale nie kosztem zdrowia.
-Przestań już dobrze się czuję.
-Właśnie widzę. Ledwo chodzisz, wyglądasz jak zombie. -Gdyby tylko wiedziała, że to kac...
Gdy zjadłyśmy śniadanie pojechałyśmy do szkoły.
Nie poszłam na pierwszą lekcje, tylko do dyrektora, wzięłam książki mam nadzieję że mnie nie wyrzucą.
Weszłyśmy do gabinetu, gdzie siedział dyrektor, pedagog, psycholog ,Cece i jej ojciec. Przywitalysmy się oczywiście i usiadlysmy.
Twarz Cece faktycznie nie wyglądała dobrze.
-Moja córka miała złamaną przegrodę nosowa, całą pobita twarz. Nie zostawimy tak tego, ta dziewczyna musi zostać ukarana. Mamy obdukcje lekarza, pójdziemy z tym na policję. -powiedział ojciec Cece z uniesionym głosem. Parsknelam chamsko śmiechem.
-Chyba pan żartuje... Pana córka zaatakowała Kate, Kate miała rozerwane szwy, czy pan to rozumiem? Mogły zostać uszkodzone narządy wewnętrzne, mogło dojść do tragedii. A pan mi mówi o złamanej przegrodzie nosowej pana córki?
-Tak, bo to wina pani córki. To ona zaczęła. Najwyraźniej nie radzi sobie pani z jej wychowaniem. Jest pani zła matka!
-Przepraszam, jeżeli pan jeszcze raz powie złe słowo o mojej mamie, obiecuję, że to my pójdziemy na policję i to Cece będzie miała problemy. Proszę uważać na słowa. -powiedziałam spokojnie. Mężczyzna spojrzał na mnie jakbym zabiła mu całą rodzinę. Psycholog uśmiechnęła się pod nosem.
-Proszę państwa o spokój, na terenie szkoły jest monitoring, zobaczą państwo nagranie. Nie można wyciągać pochopnych wniosków.
Moja mama była spokojna, bo była pewna że mówię prawdę. Ufa mi.
Dyrektor włączył nagranie. Pociekła mi łza po policzku. Lekarz mówił mi, że mogło to się skończyć dla mnie nawet śmiercią.
Szybko ją starłam. Mężczyzna wyłączył nagranie.
-Taka sytuacja nie może się powtórzyć...
-Chcę przynieść corke...
-Tak oczywiście, to dobry pomysł. Ale musi pan zrozumieć, że zachowanie Cece było niedopuszczalne, skutki mogły być tragiczne. Nie będziemy urządzać tu żadnego śledztwa. Proponuję pani Porter zgłoszenie to policji.
-Tak, ale Kate jest już świadoma i powinna sama o tym zadecydować. -oznajmiła mama, co mnie ucieszyło. Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Nie wiem, ja muszę to przemyśleć.
-Rozumiem. Z naszej strony to wszystko. A pana prosimy o przeniesienie córki.-wszyscy wyszliśmy z gabinetu.
-Mamo idę na lekcję. -przytuliłam ją na pożegnanie
-Przyjadę po ciebie. Trzymaj się córcia.
Poszłam od razu do klasy.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. -wymusiłam uśmiech.
-Dzień dobry. -powiedziała nauczycielka ze zdziwieniem. Wszyscy patrzyli na mnie, nienawidzę tego. Skierowałam się do ławki. Siedział tam Leondre z Amanda. Spojrzałam tylko na niego i poszłam usiąść z Alexem.
-Jak tam mała?
-Chujowo.
Całą lekcję zastanawiałam się nad tym czy zgłosić Cece na policję. Cieszy mnie to, że mama na mnie nie naciska. Założyłam kaptur na głowę i całą lekcje coś bazgrałam w zeszycie. Gdy zadzwonił dzwonek podeszłam do nauczycielki po zadania przygotowujące do konkursu. Poczekał na mnie Alex i razem poszliśmy na następną lekcję. Leo znowu siedział z Amanda. Nie miałam mu tego za złe. Olewałam go przez ostatnie dni.
Na lekcji opowiedziałam blondynowi co wydarzyło się u dyrektora.
W środku lekcji weszła do sali pani psycholog.
-Kate możesz do mnie przyjść na długiej przerwie ?-ja tylko przytaknelam i kobieta wyszła.
-Teraz wszyscy patrzą na mnie jak na jakaś ofiarę.
-Daj im inny powód do patrzenia na ciebie... -jak zawsze unius kącik ust.
Na długiej przerwie poszłam do psychologa. Pytała czy wszystko u mnie w porządku, jak się czuję. Ja tylko powiedziałam ze wszystko jest w porządku a ona zaoferowała swoją pomoc w razie czego.
Gdy wyszłam na korytarzu siedział Devries.
-Czesc.-podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Hej.
-Możesz mi do cholery powiedzieć o co chodzi? Czemu mnie unikasz? Co ja zrobiłem?
-Nic nie zrobiłeś... Po porostu...
-Tak wiem po prostu miałaś odpocząć, to przemyśleć. Ale dlaczego z Alexem? Myślałem że to ja jestem twoim przyjacielem
-Leondre jesteś....
-Wiec o co chodzi?
-Nie wiem o co chodzi, okej? Po prostu miałam ochotę być sama.
-Byłaś z Alexem..
-Oh przestań z tym Alexem. Przepraszam, okej? Przepraszam... Gdy mam jakieś problemy po prostu się izoluje. Taka jestem.
-Nie możesz, jestem twoim przyjacielem nie możesz się ode mnie izolować. Słuchaj zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz jak się czuje gdy przestajesz się do mnie odzywać? Nie mam innych przyjaciół, już się do ciebie przywiazalem nie pozwolę ci mnie zostawić.
-Leondre, nie wiem dlaczego to robię, ale nigdy, przenigdy cię nie zostawię. Przyjaciół się nie zostawia. -przytuliłam go mocno.
Usiadłam z nim pod ścianą i opowiedziałam wszystko z związku ze sprawą Cece. Uznał, że powinnam iść na policję.
-Kate a o co chodzi z Alexem?
-Polubiłam go. -uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję, że nic więcej nie będzie?
-Dlaczego? -zmarszczyłam brwi.
-On nie jest dla ciebie...
-Bo ty go nie lubisz? -zapytałam i zaśmiałam się.
-Muszę ci coś powiedzieć...
-Cos się stało?
-Nie, przyjedzie po nas moja mama i porozmawiamy u mnie.
-No dobrze. -uśmiechnęłam się i poszliśmy do sali.
Usiadłam z Alexem a Leondre z Amanda.
Po lekcjach przyjechała pani Victoria. U Leo był już Charlie. Powiedziałam mu co ze sprawa z Cece.
-To o co chodzi? -zapytałam gdy byliśmy u niego w pokoju.
-Poznałem kogoś.
-No i?
-Dziewczyne...-oznajmił a ja zmarszczyłam brwi.
-Jaką?
-Ma na imię Nicol.
-Gdzie się poznaliście?
-W parku...
-Fanka?
-Nie i przestań!
-No co? -Charlie uderzył mnie w ramię.
-Już widzę, że traktujesz ją z góry.
-Przepraszam, ale jak ostatnio... -Charlie znowu uderzył mnie w ramię. Potarłam rękę i spojrzałam na niego krzywo.
-Kate, ona jest zupełnie inna niż Amanda.
-To powiedz jaka jest. -ponaglił go blondyn.
-No to wczoraj przechodziłem przez park i zaczepiła mnie Spodobała mi się i wziąłem od niej numer..-powiedział dumny.
-I co dalej?
-Jak to co, uciekłem. -zaczęliśmy się śmiać.
-Uciekles od niej?
-No,nie wiedziałem o czym mam z nią rozmawiać.
-Mój Boże.
-Kate podrywanie to twoje hobby nie moje!
-Ej!
-Dobra spokój, to na co czekasz dzwoń do niej! -zaśmiał się Lenehan.
-A co ja mam jej powiedzieć? -obaj spojrzeli na mnie.
-No nie wiem, może coś w stylu,, Hej co tam?,, -zaczęliśmy się śmiać. - Po prostu zaproponuj jej spotkanie.
-A co jeśli się nie zgodzi?
-Nie zgodzi się iść z tobą na randkę? Chyba musiałaby być głupi. Po za tym dała ci swój numer na pewno siedzi i czeka na telefon od ciebie. -uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
W końcu chłopak odważył się zadzwonić. Z Charliem ledwo powstrzymywaliśmy sie od śmiechu za co Lenehan dostał kopniaka.
Leo jakal się, widać że był zdenerwowany, ale dziewczyna umówiła się z nim na 19.
-Jak mam się ubrać?-zapytał i spojrzał na mnie.
-Tak wyglądasz okej.
-Tak, wyjściowy dres. -Zaśmiał się Charlie.
-Dzięki za pomoc.
-Dobra, wybiorę ci coś.
-Park może być?
-Tak. -przytaknelam przeglądając jego szafę.
-Może jakieś lody...
-Tak. Tylko zapłać.-zaśmiałam się.
-Ej jak byliśmy razem nie pozwalalas mi płacić.
-Na pierwszej randce ty placiles. A po za tym ja jestem inna.
-Haha ciesz się Charlie zaoszczędziłeś. -zaśmialiśmy się.
-Na kobietach się nie oszczędza!-wyjęłam z jego szafy bluzkę i czarne zwężane spodnie.
-Bluza? -zapytał Charlie.
-Idą się tylko przejść po parku...
Pomogłam się ogarnąć dla Leo. Idealny materiał na chłopaka.
*CHARLIE*
Z Kate wyszliśmy po 18.
-To co idziemy gdzieś? -zapytałem nieśmiało.
-Muszę iść do domu wziąć leki...
-Pojadę z tobą. I może pójdziemy coś zjeść? -podrapałem się po karku.
-Jasne. -dziewczyna się uśmiechnęła.
Szliśmy ulicą, powoli zaczęło się ściemniać.
-Myślisz, że ta Nicol to...
-Kate ogarnij się, Leo to duży chłopiec...-zaśmiałem się.
-Wiem, ale on jest...
-Specyficzny?
-Tak. On zasługuję na najwspanialszą dziewczynę na świecie, co jeśli to jakaś laska typu Amanda.
-Nie martw się. Przecież on nie szuka żony.
-No tak. -dziewczyna otworzyła bramę, a potem drzwi i weszliśmy do domu.
-Dzień dobry!-krzyknąłem gdy weszliśmy do salonu.
-Cześć, jak tam? -pani Elizabeth oderwała wzrok od laptopa.
-Wszystko w porządku.-odpowiedziałem wyciągając z lodówki puszkę coca coli. Kate wzięła leki.
-A jak się czujesz skarbie?
-Dobrze, idziemy z Charlie do miasta.
-Ahaa. -przeciągnęła i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dobra, pójdę po rzeczy.- oznajmiła dziewczyna i poszła do swojego pokoju.
Ja zostałem i rozmawiałem z Panią Porter. Po chwili dziewczyna zeszła i poszliśmy na autobus.
-Kiedy będziesz robił prawko?- zapytała, gdy wsiedliśmy do pojazdu.
-Zacząłem, jak dobrze pójdzie to za dwa tygodnie pojedziemy już moim samochodem.
-Nic nie mówiłeś... trochę będę bała sie z tobą jechać...
-Oj przestań.- odruchowo położyłem dłoń na jej kolanie, dziewczyna nie zareagowała, wiec ją tam zostawiłem.-Najprawdopodobniej jestem najostrożniejszym kierowca tego świata.
-Jasne...
-I co zrobisz z Cece?- zapytałem i zacisnąłem dłoń na jej kolanie, ale tym razem zrzuciła ją.
-Nie bój się, nie pójdę z tym na policje.- oznajmiła jakby smutna.
-Kate, ja nie będę jej bronił. Ją i mnie nic nie łączyło.
-Nie ważne.- spuściła głowę. Złapałem za jej podbródek i uniosłem go.
-Ważne ja i Cece to chwilowa przygoda, nic więcej...- wytłumaczyłem. Kate nic nie odpowiedziała. Objąłem ją ramieniem a ona położyła głowe na nim. Powąchałem jej włosy, pachnął jej perfumami.
Jechaliśmy jeszcze jakieś 5 minut i wysiedliśmy w centrum.
Chciałbym traktować to spotkanie jak randkę, ale....no.
Załapałem za jej dłoń, dziewczyna spojrzała na mnie i splotła nasze palce.
Jak byliśmy parą, Matko jak to okropnie brzmi,....kiedyś kładłem rękę na jej ramionach. Lubiłem tę bliskość.
Co jest najgorsze w wyjściu z Kate? To, że zna połowę miasta, co druga osoba mówi do niej ,, cześć,,
,,hej,, ,,co tam?,, IRYTUJĄCE.
W końcu weszliśmy do restauracji, było mało ludzi, ponieważ jest poniedziałek. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i złożyliśmy zamówienie.
-Zaraz wrócę pójdę do toalety.-oznajmiła i wstała od stolika.
Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Wyjąłem go z torebki i odebrałem.
-Tak?
-Mała... Em z kim rozmawiam?- wkurzyłem się czemu on mówi do niej,, mała,, ?
-Charlie. Kate nie może rozmawiać. -rozlaczylem się.
Dziewczyna po chwili wróciła.
-Dzwonił twój kolega.
-Tak? Jaki?
-Alex. Powiedziałem, że nie masz czasu.
-Okej... -przeciągnęła i w tym samym czasie kelnerka przyniosła nam jedzenie.
-To...lubisz go? -zapytałem gdy zaczęliśmy jeść.
-Tak, znamy się krótko, ale dobrze się dogadujemy. -powiedziała nie patrząc na mnie. A we mnie się aż gotowało. Starałem się tego nie pokazywać, ale byłem mega wkurwiony.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła w moją stronę, delikatnie potarła nią mój policzek.- Spokojnie, to tylko mój przyjaciel.
Uśmiechnąłem się, złapałem za jej dłoń i pocałowałem.
Jedliśmy i rozmawialiśmy na luźne tematy, było jak kiedyś....
Tak cholernie mi jej brakuje.
-Leondre nie dzwoni...-stwierdziła dziewczyna patrząc w telefon.
-Może dobrze się bawi... -umiałem dwa razy brwi do góry. Kate się zaśmiała.
-Jestem bardzo ciekawa... To co idziemy? -zapytała.
-Tak. Pójdę zapłacić. -chciałem wstać, ale złapała mnie za rękę.
-Płacę za siebie. -oznajmiła i podała mi pieniądze.
-Nie. -uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę kasy. Zapłaciłem i wróciłem do dziewczyny.
-Charlie nie rób tak. -powiedziała trochę zła gdy wyszliśmy z lokalu.
-Chciałem być dżentelmenem. -odpowiedziałem i zrobiłem smutną minę, która rozbawiła dziewczynę.
Odprowadziłem Kate i przytuliłem na pożegnanie. Szczęśliwy wróciłem do domu.
*KATE *
Mama była w pracy, więc nawet nie było sensu jechać na pierwszą lekcje. Autobusem dojechałam dopiero na drugą.
Stałam przy swojej szafce i wypakowywałam książki, gdy nagle ktoś położył dłonie na mojej talii. Na początku myślałam, że to Rush, bo Leondre jest poza miastem, ale ten ktoś zbiżył twarz i zaczął wargami muskać skórę na mojej szyi. Rush nigdy by tego nie zrobił.
Lekko drgnelam i szybko się odwróciłam. To był Alex. Uśmiechnięty jak zawsze.
-Wystraszyłem cię? -zapytał i zbliżył się do mnie i położył dłonie na moich biodrach.
-Trochę. -odwróciłam się i zamknęłam szafkę.
-Oho co się stało?
-Nie wyspałam się, miałam dużo nauki... -powiedziałam i poszliśmy w stronę sali.
-Dlatego ja się nie uczę. -stwierdził poważnie i założył czarne nerdy na nos. Wyglądało to zabawnie.
-Za to ty jak zawsze wesoły.
-Dzień jest piękny, trzeba się cieszyć!-zaśmiałam się. -Co robiłaś wczoraj? Dzwoniłem...
-Wiem, przepraszam byłam z Charliem.
-Mała wiem, że nie zapomnisz o nim, ale pomyśl czy potym co ci zrobił zasługuje na ciebie. -powiedział z troską. Zupełnie jak nie Alex.
Nic nie odpowiedziałam tylko zajęłam miejsce w sali. Nie było Devriesa więc blondyn usiadł ze mną.
Alex chyba ma rację, Charlie Lenehan mnie zdradził a ja nadal go kocham, jestem idiotką. Zrobił to raz, zrobi też drugi. Nie mogę na to pozwolić.
Na długiej przerwie wzięliśmy jedzenie i usiedliśmy przy naszym stoliku. Nie siadam z Rushem itd bo oni nie lubią Alexa.
-To co mała dzisiaj idziemy do mnie?-zapytał chłopak kładąc rękę na mojej talii i lekko przytulając do siebie.
-Twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko? -zapytałam otwierając puszkę Coli.
-Nie, Jena ciągle mówi żebym kogoś zaprosił. -przekręcił oczami.
-U jaki zaszczyt mnie kopnął.
-Kopnął?
-Tak mówi się w Polsce.
-Naucz mnie czegoś po polsku. -poprosił.
-Jestem Alex i mam małego. -powiedziałam szybko i poważnie .
-Jeszcze raz.
-Jestem Alex i mam małego.-powtórzyłam wolniej.
-Jesztem Alex i mam małego. -powiedział trochę niezdarnie, a ja wybuchłam śmiechem. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany. -Co ja właśnie powiedziałem?
-Jestem Alex i mam małego. -powiedziałam po angielsku dalej się śmiejąc.
Blondyn uniósł kącik ust. Oparł łokieć na moim ramieniu i zaczął wplatywac palce w moje włosy.
-Oj mała grabisz sobie...
-Heh a co mi zrobisz? -uniosłam brwi.
-Coś wymyślę. -puścił do mnie oczko.
Zjedliśmy, poszliśmy zapalić a potem do sali. Mieliśmy ostatni wf, chłopcy grali w piłkę nożną a dziewczyny siedziały i się im przyglądały.
Alex był najlepszy i muszę przyznać, że wyglądał sexownie.
W pewnym momencie pobiegł do mnie, usiadł obok i położył głowę między moim ramieniem i szyją.
-Spadaj jesteś spocony! -krzyknęłam i pociągnęłam go za włosy.
-Mmm mała jesteś seksowna gdy się denerwujesz.-zaśmiał się, chciał mnie pocałować w policzek ale odchyliłam się.
-Boże...głupi jesteś. -zaśmiałam się i pokręciłam z bez aprobata głową. Chłopak uśmiechnął się i wrócił do gry.
-To ty i Alex... -zapytała Caroline.
-Zwariowałaś, z Alexem... -zasmialysmy się. -To tylko przyjaciel.
-Zazdroszczę ci takiego powodzenia. -stwierdziła Ann.
-Masz chłopak. -Caroline ją skarciła. Zasmialysmy się.
Caroline i Ann są tymi cichymi w klasie. Lubię je są sympatyczne. Nie udają kogoś kim nie są.
Po wf, wszyscy poszli do szatni, ja nie ćwiczę więc miałam czekać na Alexa.
Chłopak przebrał się i pojechaliśmy autobusem do niego.
Dom był dużo mniejszy od mojego, a przed nim było mnóstwo kwiatów. Po prostu coś pięknego.
Weszliśmy do środka.
-Jena wróciłem.-oznajmił chłopak. Chyba z kuchni wyszła starsza kobieta.
-O Alex przyprowadziłeś koleżankę. -uśmiechnęła się szczerze.
-Dzień dobry, nazywam się Kate Porter.-uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń. Uścisnęła ją.
-Jena Camello. Chętnie bym z tobą porozmawiała, ale muszę wyjść. Zostawiłam pieniądze, więc zamówię sobie pizze. Może Kate przyjdziesz do nas jutro?
-Chętnie.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na Alexa
-To ja już idę. Miłego wieczoru.
-Nawzajem. -kobieta wyszła.
-Jena jest bardzo miła. -stwierdziłam. Rozglądałam się po całym domu. Był raczej urządzony w,, staroświecki,, sposób, było też dużo kwiatów. Podoba mi się, jest bardzo przytulnie i czuć to ciepło.
-Nie jest tak odjebany jak twój. -powiedział Alex nalewając nam sok.
-Lubię takie klimaty, jest bardzo przytulny. Mój jest taki...pusty.
-Zależy co dla kogo...
-Mieszasz tylko z Jena?
-Tak, jej mąż Tom zmarł 4 lata temu.
-Znales go?
-Tak mieszkałem już wtedy u nich. Dużo im zawdzięczam.-nic nie powiedziałam tylko przytaknelam. -Chodź. -wyciągnął do mnie rękę. Odłożyłam szklankę z sokiem i złapałam jego dłoń.
Poszliśmy na górę, Alex wysunął z sufity schody, były strome więc pomógł mi wejść Był cały zakurzony i było kilka mebli zakrytych folią. Otworzył skośne okno. I skiną głową w tamtą stronę.
-Hej,hej to jest ta kara za to, że kazałam ci powiedzieć, że masz małego? Chcesz mnie wyrzucić przez okno? -zasmielismy się.
-Luz mała. Polubiłem cię, więc znajdę inną karę. Nic ci się nie stanie. Może ja pójdę pierwszy.-chłopak podparł się na dłoniach i już po chwili był za oknem. Zrobiłam to co on. Miałam przeczucie że zaraz spadnę z tego dachu. Mocno trzymałam dłoń Alexa i usiadłam.
-Żyje? -zapytałam nadal nie otwierając oczu.
-Głowy nie dam, ale chyba tak. -zaśmiał się. Otworzyłam oczy. Było pięknie. Alex mieszka na obrzeżach miasta, było widać jakieś łąki i las. Widok był piękny.-Mała zamknij buźkę.-nie patrzyłam na niego ale jestem pewna że się uśmiechał.
-Woooow.
-No. Mi też się podoba. -chłopak objął mnie ramieniem i mocno przytulił do siebie. Czułam się bezpiecznej i nie trzymałam się już płytek.
Zapaliliśmy i rozmawialiśmy o wszystkimi. Lubię to w Alexie, że zawsze potrafi mnie rozbawić, ale też potrafi być poważny i mnie wysłuchać. Śmieszny mnie to, że uważam go za mega inteligentnego kolesia, a nie zdał dwa razy.
-Chcesz bluzę? -zapytał gdy zaczęło robić się zimno.
-Niee.
-Będzie ci zimno.
-Niee.
-Jak ci proponuję bluzę to ją bierz. Co ty filmów nie oglądasz? -przekręcił oczami. Zdjął bluzę i zarzucił mi na ramiona. Zaśmiałam się.
-Chodz zrobimy sobie zdjęcie. -wyjęłam telefon i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Wstawiłam je na Instagram .
O 20 przyjechała po mnie mama i wróciłam do domu.
Zadzwoniłam do Leo.
Opowiadał mi o spotkaniu z Nicol. Mówił, że było fantastycznie. Strasznie się nakręcił. Chcę żeby był szczęśliwy i słysząc jaki był podekscytowany tym wszystkim sama byłam szczęśliwa.