środa, 30 grudnia 2015

39.

*KATE*
Obudziła mnie mama o 7. Nie pamiętam jak znalazłam się w swoim łóżku. Wiem, że sporo wypiliśmy i są skutki: kac. Głowa mi pęka. Ledwo się podniosłam z łóżka. Wzięłam leki przeciwbólowe, wczoraj nie wzięłam i strasznie mnie boli brzuch, ogólnie to chujowo.
Umyłam się i ubrałam.


Nie mam siły nawet się pomalować.
Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie.
-Kate może lepiej nie idź dzisiaj na lekcje?
-Mamo, nie chcę robić sobie zaległości...
-Zdrowie jest ważniejsze.
-Sama mówisz, że muszę mieć dobre oceny.
-Ale nie kosztem zdrowia.
-Przestań już dobrze się czuję.
-Właśnie widzę. Ledwo chodzisz, wyglądasz jak zombie. -Gdyby tylko wiedziała, że to kac...
Gdy zjadłyśmy śniadanie pojechałyśmy do szkoły.
Nie poszłam na pierwszą lekcje, tylko do dyrektora, wzięłam książki mam nadzieję że mnie nie wyrzucą.
Weszłyśmy do gabinetu, gdzie siedział dyrektor, pedagog, psycholog ,Cece i jej ojciec. Przywitalysmy się oczywiście i usiadlysmy.
Twarz Cece faktycznie nie wyglądała dobrze.
-Moja córka miała złamaną przegrodę nosowa, całą pobita twarz. Nie zostawimy tak tego, ta dziewczyna musi zostać ukarana. Mamy obdukcje lekarza, pójdziemy z tym na policję. -powiedział ojciec Cece z uniesionym głosem. Parsknelam chamsko śmiechem.
-Chyba pan żartuje... Pana córka zaatakowała Kate, Kate miała rozerwane szwy, czy pan to rozumiem? Mogły zostać uszkodzone narządy wewnętrzne, mogło dojść do tragedii. A pan mi mówi o złamanej przegrodzie nosowej pana córki?
-Tak, bo to wina pani córki. To ona zaczęła. Najwyraźniej nie radzi sobie pani z jej wychowaniem. Jest pani zła matka!
-Przepraszam, jeżeli pan jeszcze raz powie złe słowo o mojej mamie, obiecuję, że to my pójdziemy na policję i to Cece będzie miała problemy. Proszę uważać na słowa. -powiedziałam spokojnie. Mężczyzna spojrzał na mnie jakbym zabiła mu całą rodzinę. Psycholog uśmiechnęła się pod nosem.
-Proszę państwa o spokój, na terenie szkoły jest monitoring, zobaczą państwo nagranie. Nie można wyciągać pochopnych wniosków.
Moja mama była spokojna, bo była pewna że mówię prawdę. Ufa mi.
Dyrektor włączył nagranie. Pociekła mi łza po policzku. Lekarz mówił mi, że mogło to się skończyć dla mnie nawet śmiercią.
Szybko ją starłam. Mężczyzna wyłączył nagranie.
-Taka sytuacja nie może się powtórzyć...
-Chcę przynieść corke...
-Tak oczywiście, to dobry pomysł. Ale musi pan zrozumieć, że zachowanie Cece było niedopuszczalne, skutki mogły być tragiczne. Nie będziemy urządzać tu żadnego śledztwa. Proponuję pani Porter zgłoszenie to policji.
-Tak, ale Kate jest już świadoma i powinna sama o tym zadecydować. -oznajmiła mama, co mnie ucieszyło. Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Nie wiem, ja muszę to przemyśleć.
-Rozumiem. Z naszej strony to wszystko. A pana prosimy o przeniesienie córki.-wszyscy wyszliśmy z gabinetu.
-Mamo idę na lekcję. -przytuliłam ją na pożegnanie
-Przyjadę po ciebie. Trzymaj się córcia.
Poszłam od razu do klasy.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. -wymusiłam uśmiech.
-Dzień dobry. -powiedziała nauczycielka ze zdziwieniem. Wszyscy patrzyli na mnie, nienawidzę tego. Skierowałam się do ławki. Siedział tam Leondre z Amanda. Spojrzałam tylko na niego i poszłam usiąść z Alexem.
-Jak tam mała?
-Chujowo.
Całą lekcję zastanawiałam się nad tym czy zgłosić Cece na policję. Cieszy mnie to, że mama na mnie nie naciska. Założyłam kaptur na głowę i całą lekcje coś bazgrałam w zeszycie. Gdy zadzwonił dzwonek podeszłam do nauczycielki po zadania przygotowujące do konkursu. Poczekał na mnie Alex i razem poszliśmy na następną lekcję. Leo znowu siedział z Amanda. Nie miałam mu tego za złe. Olewałam go przez ostatnie dni.
Na lekcji opowiedziałam blondynowi co wydarzyło się u dyrektora.
W środku lekcji weszła do sali pani psycholog.
-Kate możesz do mnie przyjść na długiej przerwie ?-ja tylko przytaknelam i kobieta wyszła.
-Teraz wszyscy patrzą na mnie jak na jakaś ofiarę.
-Daj im inny powód do patrzenia na ciebie... -jak zawsze unius kącik ust.
Na długiej przerwie poszłam do psychologa. Pytała czy wszystko u mnie w porządku, jak się czuję. Ja tylko powiedziałam ze wszystko jest w porządku a ona zaoferowała swoją pomoc w razie czego.
Gdy wyszłam na korytarzu siedział Devries.
-Czesc.-podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Hej.
-Możesz mi do cholery powiedzieć o co chodzi? Czemu mnie unikasz? Co ja zrobiłem?
-Nic nie zrobiłeś... Po porostu...
-Tak wiem po prostu miałaś odpocząć, to przemyśleć. Ale dlaczego z Alexem? Myślałem że to ja jestem twoim przyjacielem
-Leondre jesteś....
-Wiec o co chodzi?
-Nie wiem o co chodzi, okej? Po prostu miałam ochotę być sama.
-Byłaś z Alexem..
-Oh przestań z tym Alexem. Przepraszam, okej? Przepraszam... Gdy mam jakieś problemy po prostu się izoluje. Taka jestem.
-Nie możesz, jestem twoim przyjacielem nie możesz się ode mnie izolować. Słuchaj zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz jak się czuje gdy przestajesz się do mnie odzywać? Nie mam innych przyjaciół, już się do ciebie przywiazalem nie pozwolę ci mnie zostawić.
-Leondre, nie wiem dlaczego to robię, ale nigdy, przenigdy cię nie zostawię. Przyjaciół się nie zostawia. -przytuliłam go mocno.
Usiadłam z nim pod ścianą i opowiedziałam wszystko z związku ze sprawą Cece. Uznał, że powinnam iść na policję.
-Kate a o co chodzi z Alexem?
-Polubiłam go. -uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję, że nic więcej nie będzie?
-Dlaczego? -zmarszczyłam brwi.
-On nie jest dla ciebie...
-Bo ty go nie lubisz? -zapytałam i zaśmiałam się.
-Muszę ci coś powiedzieć...
-Cos się stało?
-Nie, przyjedzie po nas moja mama i porozmawiamy u mnie.
-No dobrze. -uśmiechnęłam się i poszliśmy do sali.
Usiadłam z Alexem a Leondre z Amanda.
Po lekcjach przyjechała pani Victoria. U Leo był już Charlie. Powiedziałam mu co ze sprawa z Cece.
-To o co chodzi? -zapytałam gdy byliśmy u niego w pokoju.
-Poznałem kogoś.
-No i?
-Dziewczyne...-oznajmił a ja zmarszczyłam brwi.
-Jaką?
-Ma na imię Nicol.
-Gdzie się poznaliście?
-W parku...
-Fanka?
-Nie i przestań!
-No co? -Charlie uderzył mnie w ramię.
-Już widzę, że traktujesz ją z góry.
-Przepraszam, ale jak ostatnio... -Charlie znowu uderzył mnie w ramię. Potarłam rękę i spojrzałam na niego krzywo.
-Kate, ona jest zupełnie inna niż Amanda.
-To powiedz jaka jest. -ponaglił go blondyn.
-No to wczoraj przechodziłem przez park i zaczepiła mnie Spodobała mi się i wziąłem od niej numer..-powiedział dumny.
-I co dalej?
-Jak to co, uciekłem. -zaczęliśmy się śmiać.
-Uciekles od niej?
-No,nie wiedziałem o czym mam z nią rozmawiać.
-Mój Boże.
-Kate podrywanie to twoje hobby nie moje!
-Ej!
-Dobra spokój, to na co czekasz dzwoń do niej! -zaśmiał się Lenehan.
-A co ja mam jej powiedzieć? -obaj spojrzeli na mnie.
-No nie wiem, może coś w stylu,, Hej co tam?,, -zaczęliśmy się śmiać. - Po prostu zaproponuj jej spotkanie.
-A co jeśli się nie zgodzi?
-Nie zgodzi się iść z tobą na randkę? Chyba musiałaby być głupi. Po za tym dała ci swój numer na pewno siedzi i czeka na telefon od ciebie. -uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
W końcu chłopak odważył się zadzwonić. Z Charliem ledwo powstrzymywaliśmy sie od śmiechu za co Lenehan dostał kopniaka.
Leo jakal się, widać że był zdenerwowany, ale dziewczyna umówiła się z nim na 19.
-Jak mam się ubrać?-zapytał i spojrzał na mnie.
-Tak wyglądasz okej.
-Tak, wyjściowy dres. -Zaśmiał się Charlie.
-Dzięki za pomoc.
-Dobra, wybiorę ci coś.
-Park może być?
-Tak. -przytaknelam przeglądając jego szafę.
-Może jakieś lody...
-Tak. Tylko zapłać.-zaśmiałam się.
-Ej jak byliśmy razem nie pozwalalas mi płacić.
-Na pierwszej randce ty placiles. A po za tym ja jestem inna.
-Haha ciesz się Charlie zaoszczędziłeś. -zaśmialiśmy się.
-Na kobietach się nie oszczędza!-wyjęłam z jego szafy bluzkę i czarne zwężane spodnie.
-Bluza? -zapytał Charlie.
-Idą się tylko przejść po parku...
Pomogłam się ogarnąć dla Leo. Idealny materiał na chłopaka.
*CHARLIE*
Z Kate wyszliśmy po 18.
-To co idziemy gdzieś? -zapytałem nieśmiało.
-Muszę iść do domu wziąć leki...
-Pojadę z tobą. I może pójdziemy coś zjeść? -podrapałem się po karku.
-Jasne. -dziewczyna się uśmiechnęła.
Szliśmy ulicą, powoli zaczęło się ściemniać.
-Myślisz, że ta Nicol to...
-Kate ogarnij się, Leo to duży chłopiec...-zaśmiałem się.
-Wiem, ale on jest...
-Specyficzny?
-Tak. On zasługuję na najwspanialszą dziewczynę na świecie, co jeśli to jakaś laska typu Amanda.
-Nie martw się. Przecież on nie szuka żony.
-No tak. -dziewczyna otworzyła bramę, a potem drzwi i weszliśmy do domu.
-Dzień dobry!-krzyknąłem gdy weszliśmy do salonu.
-Cześć, jak tam? -pani Elizabeth oderwała wzrok od laptopa.
-Wszystko w porządku.-odpowiedziałem wyciągając z lodówki puszkę coca coli. Kate wzięła leki.
-A jak się czujesz skarbie?
-Dobrze, idziemy z Charlie do miasta.
-Ahaa. -przeciągnęła i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej.
-Dobra, pójdę po rzeczy.- oznajmiła dziewczyna i poszła do swojego pokoju.
Ja zostałem i rozmawiałem z Panią Porter. Po chwili dziewczyna zeszła i poszliśmy na autobus.
-Kiedy będziesz robił prawko?- zapytała, gdy wsiedliśmy do pojazdu.
-Zacząłem, jak dobrze pójdzie to za dwa tygodnie pojedziemy już moim samochodem.
-Nic nie mówiłeś... trochę będę bała sie z tobą jechać...
-Oj przestań.- odruchowo położyłem dłoń na jej kolanie, dziewczyna nie zareagowała, wiec ją tam zostawiłem.-Najprawdopodobniej jestem najostrożniejszym kierowca tego świata.
-Jasne...
-I co zrobisz z Cece?- zapytałem i zacisnąłem dłoń na jej kolanie, ale tym razem zrzuciła ją.
-Nie bój się, nie pójdę z tym na policje.- oznajmiła jakby smutna.
-Kate, ja nie będę jej bronił. Ją i mnie nic nie łączyło.
-Nie ważne.- spuściła głowę. Złapałem za jej podbródek i uniosłem go.
-Ważne ja i Cece to chwilowa przygoda, nic więcej...- wytłumaczyłem. Kate nic nie odpowiedziała. Objąłem ją ramieniem a ona położyła głowe na nim. Powąchałem jej włosy, pachnął jej perfumami.
Jechaliśmy jeszcze jakieś 5 minut i wysiedliśmy w centrum.
Chciałbym traktować to spotkanie jak randkę, ale....no.
Załapałem za jej dłoń, dziewczyna spojrzała na mnie i splotła nasze palce.
Jak byliśmy parą, Matko jak to okropnie brzmi,....kiedyś kładłem rękę na jej ramionach. Lubiłem tę bliskość.
Co jest najgorsze w wyjściu z Kate? To, że zna połowę miasta, co druga osoba mówi do niej ,, cześć,,
,,hej,, ,,co tam?,, IRYTUJĄCE.
W końcu weszliśmy do restauracji, było mało ludzi, ponieważ jest poniedziałek. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i złożyliśmy zamówienie.
-Zaraz wrócę pójdę do toalety.-oznajmiła i wstała od stolika.
Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Wyjąłem go z torebki i odebrałem.
-Tak?
-Mała... Em z kim rozmawiam?- wkurzyłem się czemu on mówi do niej,, mała,, ?
-Charlie. Kate nie może rozmawiać. -rozlaczylem się.
Dziewczyna po chwili wróciła.
-Dzwonił twój kolega.
-Tak? Jaki?
-Alex. Powiedziałem, że nie masz czasu.
-Okej... -przeciągnęła i w tym samym czasie kelnerka przyniosła nam jedzenie.
-To...lubisz go? -zapytałem gdy zaczęliśmy jeść.
-Tak, znamy się krótko, ale dobrze się dogadujemy. -powiedziała nie patrząc na mnie. A we mnie się aż gotowało. Starałem się tego nie pokazywać, ale byłem mega wkurwiony.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła w moją stronę, delikatnie potarła nią mój policzek.- Spokojnie, to tylko mój przyjaciel.
Uśmiechnąłem się, złapałem za jej dłoń i pocałowałem.
Jedliśmy i rozmawialiśmy na luźne tematy, było jak kiedyś....
Tak cholernie mi jej brakuje.
-Leondre nie dzwoni...-stwierdziła dziewczyna patrząc w telefon.
-Może dobrze się bawi... -umiałem dwa razy brwi do góry. Kate się zaśmiała.
-Jestem bardzo ciekawa... To co idziemy? -zapytała.
-Tak. Pójdę zapłacić. -chciałem wstać, ale złapała mnie za rękę.
-Płacę za siebie. -oznajmiła i podała mi pieniądze.
-Nie. -uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę kasy. Zapłaciłem i wróciłem do dziewczyny.
-Charlie nie rób tak. -powiedziała trochę zła gdy wyszliśmy z lokalu.
-Chciałem być dżentelmenem. -odpowiedziałem i zrobiłem smutną minę, która rozbawiła dziewczynę.
Odprowadziłem Kate i przytuliłem na pożegnanie. Szczęśliwy wróciłem do domu.
*KATE *
Miałam dużo nauki, więc późno polozylam się spać, skutkiem było zaspanie do szkoły. Szybko się ubrałam, pomalowałam i wzięłam leki.
Mama była w pracy, więc nawet nie było sensu jechać na pierwszą lekcje. Autobusem dojechałam dopiero na drugą.
Stałam przy swojej szafce i wypakowywałam książki, gdy nagle ktoś położył dłonie na mojej talii. Na początku myślałam, że to Rush, bo Leondre jest poza miastem, ale ten ktoś zbiżył twarz i zaczął wargami muskać skórę na mojej szyi. Rush nigdy by tego nie zrobił.
Lekko drgnelam i szybko się odwróciłam. To był Alex. Uśmiechnięty jak zawsze.
-Wystraszyłem cię? -zapytał i zbliżył się do mnie i położył dłonie na moich biodrach.
-Trochę. -odwróciłam się i zamknęłam szafkę.
-Oho co się stało?
-Nie wyspałam się, miałam dużo nauki... -powiedziałam i poszliśmy w stronę sali.
-Dlatego ja się nie uczę. -stwierdził poważnie i założył czarne nerdy na nos. Wyglądało to zabawnie.
-Za to ty jak zawsze wesoły.
-Dzień jest piękny, trzeba się cieszyć!-zaśmiałam się. -Co robiłaś wczoraj? Dzwoniłem...
-Wiem, przepraszam byłam z Charliem.
-Mała wiem, że nie zapomnisz o nim, ale pomyśl czy potym co ci zrobił zasługuje na ciebie. -powiedział z troską. Zupełnie jak nie Alex.
Nic nie odpowiedziałam tylko zajęłam miejsce w sali. Nie było Devriesa więc blondyn usiadł ze mną.
Alex chyba ma rację, Charlie Lenehan mnie zdradził a ja nadal go kocham, jestem idiotką. Zrobił to raz, zrobi też drugi. Nie mogę na to pozwolić.
Na długiej przerwie wzięliśmy jedzenie i usiedliśmy przy naszym stoliku. Nie siadam z Rushem itd bo oni nie lubią Alexa.
-To co mała dzisiaj idziemy do mnie?-zapytał chłopak kładąc rękę na mojej talii i lekko przytulając do siebie.
-Twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko? -zapytałam otwierając puszkę Coli.
-Nie, Jena ciągle mówi żebym kogoś zaprosił. -przekręcił oczami.
-U jaki zaszczyt mnie kopnął.
-Kopnął?
-Tak mówi się w Polsce.
-Naucz mnie czegoś po polsku. -poprosił.
-Jestem Alex i mam małego. -powiedziałam szybko i poważnie .
-Jeszcze raz.
-Jestem Alex i mam małego.-powtórzyłam wolniej.
-Jesztem Alex i mam małego. -powiedział trochę niezdarnie, a ja wybuchłam śmiechem. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany. -Co ja właśnie powiedziałem?
-Jestem Alex i mam małego. -powiedziałam po angielsku dalej się śmiejąc.
Blondyn uniósł kącik ust. Oparł łokieć na moim ramieniu i zaczął wplatywac palce w moje włosy.
-Oj mała grabisz sobie...
-Heh a co mi zrobisz? -uniosłam brwi.
-Coś wymyślę. -puścił do mnie oczko.
Zjedliśmy, poszliśmy zapalić a potem do sali. Mieliśmy ostatni wf, chłopcy grali w piłkę nożną a dziewczyny siedziały i się im przyglądały.
Alex był najlepszy i muszę przyznać, że wyglądał sexownie.
W pewnym momencie pobiegł do mnie, usiadł obok i położył głowę między moim ramieniem i szyją.
-Spadaj jesteś spocony! -krzyknęłam i pociągnęłam go za włosy.
-Mmm mała jesteś seksowna gdy się denerwujesz.-zaśmiał się, chciał mnie pocałować w policzek ale odchyliłam się.
-Boże...głupi jesteś. -zaśmiałam się i pokręciłam z bez aprobata głową. Chłopak uśmiechnął się i wrócił do gry.
-To ty i Alex... -zapytała Caroline.
-Zwariowałaś, z Alexem... -zasmialysmy się. -To tylko przyjaciel.
-Zazdroszczę ci takiego powodzenia. -stwierdziła Ann.
-Masz chłopak. -Caroline ją skarciła. Zasmialysmy się.
Caroline i Ann są tymi cichymi w klasie. Lubię je są sympatyczne. Nie udają kogoś kim nie są.
Po wf, wszyscy poszli do szatni, ja nie ćwiczę więc miałam czekać na Alexa.
Chłopak przebrał się i pojechaliśmy autobusem do niego.
Dom był dużo mniejszy od mojego, a przed nim było mnóstwo kwiatów. Po prostu coś pięknego.
Weszliśmy do środka.
-Jena wróciłem.-oznajmił chłopak. Chyba z kuchni wyszła starsza kobieta.
-O Alex przyprowadziłeś koleżankę. -uśmiechnęła się szczerze.
-Dzień dobry, nazywam się Kate Porter.-uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń. Uścisnęła ją.
-Jena Camello. Chętnie bym z tobą porozmawiała, ale muszę wyjść. Zostawiłam pieniądze, więc zamówię sobie pizze. Może Kate przyjdziesz do nas jutro?
-Chętnie.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na Alexa
-To ja już idę. Miłego wieczoru.
-Nawzajem. -kobieta wyszła.
-Jena jest bardzo miła. -stwierdziłam. Rozglądałam się po całym domu. Był raczej urządzony w,, staroświecki,, sposób, było też dużo kwiatów. Podoba mi się, jest bardzo przytulnie i czuć to ciepło.
-Nie jest tak odjebany jak twój. -powiedział Alex nalewając nam sok.
-Lubię takie klimaty, jest bardzo przytulny. Mój jest taki...pusty.
-Zależy co dla kogo...
-Mieszasz tylko z Jena?
-Tak, jej mąż Tom zmarł 4 lata temu.
-Znales go?
-Tak mieszkałem już wtedy u nich. Dużo im zawdzięczam.-nic nie powiedziałam tylko przytaknelam. -Chodź. -wyciągnął do mnie rękę. Odłożyłam szklankę z sokiem i złapałam jego dłoń.
Poszliśmy na górę, Alex wysunął z sufity schody, były strome więc pomógł mi wejść Był cały zakurzony i było kilka mebli zakrytych folią. Otworzył skośne okno. I skiną głową w tamtą stronę.
-Hej,hej to jest ta kara za to, że kazałam ci powiedzieć, że masz małego? Chcesz mnie wyrzucić przez okno? -zasmielismy się.
-Luz mała. Polubiłem cię, więc znajdę inną karę. Nic ci się nie stanie. Może ja pójdę pierwszy.-chłopak podparł się na dłoniach i już po chwili był za oknem. Zrobiłam to co on. Miałam przeczucie że zaraz spadnę z tego dachu. Mocno trzymałam dłoń Alexa i usiadłam.
-Żyje? -zapytałam nadal nie otwierając oczu.
-Głowy nie dam, ale chyba tak. -zaśmiał się. Otworzyłam oczy. Było pięknie. Alex mieszka na obrzeżach miasta, było widać jakieś łąki i las. Widok był piękny.-Mała zamknij buźkę.-nie patrzyłam na niego ale jestem pewna że się uśmiechał.
-Woooow.
-No. Mi też się podoba. -chłopak objął mnie ramieniem i mocno przytulił do siebie. Czułam się bezpiecznej i nie trzymałam się już płytek.
Zapaliliśmy i rozmawialiśmy o wszystkimi. Lubię to w Alexie, że zawsze potrafi mnie rozbawić, ale też potrafi być poważny i mnie wysłuchać. Śmieszny mnie to, że uważam go za mega inteligentnego kolesia, a nie zdał dwa razy.
-Chcesz bluzę? -zapytał gdy zaczęło robić się zimno.
-Niee.
-Będzie ci zimno.
-Niee.
-Jak ci proponuję bluzę to ją bierz. Co ty filmów nie oglądasz? -przekręcił oczami. Zdjął bluzę i zarzucił mi na ramiona. Zaśmiałam się.
-Chodz zrobimy sobie zdjęcie. -wyjęłam telefon i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Wstawiłam je na Instagram .
O 20 przyjechała po mnie mama i wróciłam do domu.
Zadzwoniłam do Leo.
Opowiadał mi o spotkaniu z Nicol. Mówił, że było fantastycznie. Strasznie się nakręcił. Chcę żeby był szczęśliwy i słysząc jaki był podekscytowany tym wszystkim sama byłam szczęśliwa. 

38.


*LEO*
-Gdzie jest Kate? Co z nią ? Jak się czuję? -zapytał szybko blondyn.
-Spokojnie, wszystko jest w porządku. -usiedliśmy przy stole.-Lekarz podejrzewał, że może mieć uszkodzone jakieś narządy, ale na szczęście popękały tylko szwy. Zrobili jej wszystkie badania i jest okej.
-Została w szpitalu? -zapytałem.
-Tak, musi zostać na obserwacji.
-Pójdę do niej. -Charlie chciał wstać, ale kobieta złapała go za ramię.
-Nie możesz, był Rush i nie pozwolili mu wejść nawet na oddział. Po za tym dostała silne leki przeciwbólowe i uspakajające więc zasnęła. -chłopak głośno wciągnął powietrze i schował twarz w dłonie. -Kate, nie chciała mi powiedzieć. Co się tam stało? -pani Elizabeth spojrzała na mnie z troską.
-Wiem tylko to, że pobiła się z Cece.
-Mój Boże... Co to za dziewczyna? -spojrzałem na Lenehana.
-To moja znajoma...można powiedzieć że byliśmy blisko...

*trzy dni później*
*LEO*
Sprawy się skomplikowały. Kate jest już w domu, ale nie opuszcza swojego pokoju. Jej mama mówi, że ciągle śpi i faktycznie gdy tylko przychodzę, ona śpi. Nie wiem o co chodzi.
*KATE* 
Całymi dniami siedzę w swoim pokoju, albo śpię albo po prostu słucham muzyki. Gdy ktoś do mnie przychodzi udaję, że śpię. Nie chcę z nikim rozmawiać, chcę być sama.
Mama mówiła, że musimy iść do szkoły. Chcą mnie wyrzucić. Mnie to osobiście bawi. To Cece rzuciła się na mnie z łapami, a ja jakoś musiałam się bronić.
Chcę wrócić do szkoły, a jeżeli nie to chociaż ją zmienić. Na prawdę nie robi mi to różnicy gdzie będę się uczyć. Od tego roku muszę się wziąć za naukę ze względu na studia. Mam jeszcze dużo czasu, ale już myślę przyszłościowo.
Lekarz przypisał mi mocne leki i myślę że mogę wrócić do szkoły.
Pół godziny temu był u mnie Rush, ale zobaczył że ,,śpię,, i wyszedł.
Zgłodniałam więc zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. W salonie na kanapie siedziała moja mam i Charlie. Gdy mnie zobaczył wstał.
-Kate ja muszę wyjść, Charlie przyszedł. -oznajmiła mama.
-Okej. -odpowiedziałam i wyjęłam z lodówki sałatkę.
- Poradzicie sobie z opatrunkami?
-Tak, pomogę Kate. -oznajmił chłopak.
-To ja już idę, bede późno. -powiedział i wyszła z domu. Chłopak przyszedł do kuchni i usiadł na blacie.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Czemu nie dzwoniłaś?
-Jakoś nie miałam czasu.
-Chcesz o tym pogadać?
-O tym, że twoja dziewczyna mnie pobiła? -zapytałam i spojrzałam na niego. Był smutny.
-To nie moja dziewczyna. Słuchaj na prawdę mi źle z tego powodu, że to przeze mnie, jak mam ci to wynagrodzić? -zapytał. Zrobiło mi się głupio : mu przykro a ja jestem dla niego chamska.
-Wynagrodzić powiadasz? -zapytałam z uśmiechem. On zmarszczył brwi, chyba na to że tak szybko zmienił mi się nastrój.
-Tak, ale widząc twoją minę chyba chcę zrezygnować z tej propozycji. -wzięłam z lodówki dwie puszki coli i podałam mu jedną.
-Chodź.-powiedziałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju on oczywiście za mną.
Wzięłam leki.
-Siadaj.-rozkazałam i wskazałam na łóżko.
-To jakaś niemoralna propozycja? -zapytał głupio się śmiejąc. Poszłam do toalety i wróciłam ze szczotką. Uśmiechnęłam się do blondyna. -O nie.
-O tak. -usiadłam obok niego.-Odwróć się tyłem.
-Wiesz ile ukladalem te włos?-zapytał i wskazał na swoją fryzurę.
-Pewnie mniej niż ja swoje. -zasmielismy się z mojego rozwalonego koka.
Uczesałam jego włosy w wysokiego kucyczka, oczywiście miał za krótkie włosy i kosmyk na tyle głowy nadal opadały.
-Laska. -stwierdziłam przyglądając się mu się. On wyjął telefon i zrobiliśmy sobie zdjęcie na snapchata.
-Dobra chodź zmienię ci opatrunek. -wstał i podał mi reke. Chwilę się zastanawiałam ale złapałam za jego dłoń i zeszliśmy do salonu.
*CHARLIE *
Splotłem nasze palce i zeszliśmy na dół. Najpierw poszliśmy do kuchni po jakieś opatrunki itd a potem dziewczyna położyła się na kanapie, niechętnie puściłem jej dłoń.
-Ostrzegam, nie wygląda to za ładnie.-powiedziała dziewczyna, a ja podniosłem jej bluzkę a potem rozcialem opatrunek.
-Daj spokój, widziałem gorsze.
-Kłamiesz.
-No. -zasmielismy się. -Przepraszam to moja wina.
-Nie, ty nie masz z tym nic wspólnego. Nie obwiniaj się... -powiedziała łagodnie. Patrzyłem w jej piękne oczy. Odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho, a ona obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie.
Przejechałem opuszkami palców po jej ranie
-Pewnie będzie blizna...
-I tak będziesz piękna. -powiedziałem nie myśląc nad tym. Opatrzyłem jej ranę. Po wszystkim pocałowałem jej w dłoń.
-Co robimy, film?-zapytała i usiadła na łóżku.
-Ciągle oglądasz filmy, może coś innego? -zapytałem.
-Serial? -uniosła brwi. Przekrecilem oczami i poszedłem do jej pokoju po laptop, gdy wróciłem dziewczyna siedziałam pod kocem.
-To co, wybrałaś coś? -zapytałem i usiadłem obok.
-Randka z gwiazdą.
-To bajka dla dzieci. Oglądałem ostatnio.
-Oglądałeś? -zaśmiała się.
-Tak, z Brook, ale możemy jeszcze raz. -podłączyłem komputer do telewizora i włączyłem film. Nie wiedziałem jak mam usiąść. Mam ją objąć, przytulić czy może usiąść po drugiej stronie? Chyba wiadomo co ja bym wolał. Chciałem się do niej przysunąć ale dziewczyna wstała i poszła po swoją sałatkę, więc odpuściłem.
Oglądaliśmy film w ciszy w odległości 0.5metra od siebie. Nie myślałem o fabule, tylko o tym czy się przysunac, czy może ja to speszy. Ale z drugiej strony, nigdy nikomu nie udało się jej speszyć.
Spojrzałem na nią, jest piękna, nawet gdy siedzi w dresie, zaduzej bluzce i z rozczochranymi włosami. Taką lubię ją najbardziej, na luzie...
Dziewczyna zauważyła, że się na nią patrze.
-Coś się stało? -nic nie odpowiedziałem tylko szybko przysunąłem do niej, przykryłem jej kocem i mocno objalem jednym ramieniem.
Kate nawet tego nie skomentowała. Swoje nogi położyła na moich i wtuliła się w moja klatkę pierersiowa. Kciukiem robiłem małe kółeczka na jej miękkiej skórze.
Najlepsze uczucie na świecie : gdy trzymasz w ramionach swój cały świat.
-Mogę zdać ci pytanie? -zapytała po chwili.
-Jasne. -zaśmiałem się.
-Co jest ze mną nie tak? -przez chwilę zastanawiałem się na tym co powiedziała.
-Nie rozumiem.
-Ludzie mnie nienawidzą. Gdziekolwiek nie pójdę ludzie na mnie krzywo patrzą. A Cece, Naomi, wasze fanki ta dziewczyna z imprezy... O co chodzi? Co ja robię źle? -głos się jej załamał a ja przytuliłem ją mocniej.
-Shhh, robisz wszystko dobrze i to ich boli. Jesteś ładna, inteligentna, masz mnóstwo przyjaciół i jesteś szczęśliwa. Ludzie zniszczą z zazdrości szczęście każdego, by tylko pokazać, że jesteś nic nie warta, jak oni. Ale nie jesteś, jesteś najlepszą osobą jaką znam. Chociaż masz serce buntownika, uczysz się pilnie i robisz wszystko o co poprosi cię mama. A bycie twoim przyjacielem jest najlepszą rzeczą jaką można osiągać. Troszczysz się o swoich przyjaciół i uważasz ich szczęście ważniejsze od swojego. Masz miękkie serduszko, mimo, że je złamałem, co było moim największym błędem życiowym, ty ze mna rozmawiasz jak z przyjacielem. W życiu nie robisz nic dla siebie, tylko dla innych. Kate jesteś warta więcej niż ludzie którzy cię nienawidzą.-szeptałem jej do ucha.
-Charlie to jest cholernie ciężkie...
-Wiem skarbie, ale pokaż im, że jesteś ponad to wszystko i że jesteś szczęśliwa. -pocałowałem ją w głowę.
-Dziękuje.-powiedziała cicho. Wróciliśmy do oglądania filmu, ale chyba każdy był pogrążony w swoich myślach.
Nie chcę żeby się tak czuła. Kate jest wyjątkowa, pamiętam jak ją pierwszy raz zobaczyłem. Była z Rushem na imprezie była najładniejszą dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem, w sumie nadal jest, ale od razu pomyślałem że to pusta laleczka.
Potem widziałem ją kilka razy na jakiś imprezach i widząc w jakim jest towarzystwie moje zdanie się nie zmieniało.
A gdy zobaczyłem jej zdjęcie z Leo myślałem że zawału dostanę.
Leo jest dla mnie jak młodszy brat, ale prawdą jest, że nigdy nie miał przyjaciół, nie mam pojęcia dlaczego. Moja pierwsza myśl, że się z niego nabijają. Leo ciągle opowiadał jacy to oni są fajni i że w końcu ma znajomych. Ale czy Rush, Max, Chris i Kate to dobre towarzystwo? Przecież oni tylko imprezują. Ale potem gdy Kate zjawiała się gdy tylko Leo ją o to poprosił to zacząłem nad tym myśleć. Przychodziła gdy potrzebował pomocy z nauką, gdy mu się nudziło i on zaczął się zmieniać, na lepsze. Stał się bardziej towarzyski i odważny. Wydawała się być idealną przyjaciółką.
Byliśmy razem na imprezie, ja się upiłem a Leo zaciągnął mnie do Kate, mój pierwszy kac. Poznałem wtedy Kate z innej strony, sympatyczna i miła, no i...nadal ładna, podobała mi się. Wtedy myślałem też o tym, że każdy koleś, który ją zobaczy chciałby się z nią umówić, gdybym z nią był to wszyscy by mi zazdrościli, głupie myślenie, bo gdy ją poznałem bliżej i coraz więcej spedzalem z nią czasu nie zakochałem się w jej wyglądzie tylko charakterze i z każdą spędzona z nią chwilą, uswiadamialem sobie że ją kocham, że tylko on jest mi do szczęścia potrzebna. Gdy wszystko było piękne i byłem szczęśliwy, musiałem to spieprzyć. Zjawiła się Naomi, która na każdym kroku mnie podrywała. Oczywiście ja nawet nie myślałem o niej w żaden inny sposób niż o fance. To ona zaczęła mnie całować, a moim największym błędem było pozwolenie jej na to. Tak zrujnowałem swoje życie, bo na każdym kroku myślę o niej i o tym że między nami już nic nie będzie, zostało tylko uczucie, które nigdy nie zniknie.
Gdy film się skończył czekałem aż dziewczyna się podniesie.
-Kate śpisz?
-Y-y. -mruknęła.
-Musisz wziąć leki. -powiedziałem i spojrzałem na jej twarz. Miała zamknięte oczy, wyglądała tak...niewinnie.
-Mhmm. -uśmiechnąłem się do siebie.

Pocałowałem ją w głowę i położyłem na kanapie. Wstałem i poszedłem na górę po leki. Nalałem wody do szklanki i zaniosłem dla Kate.
-Kate, usiąść. -dziewczyna podniosła się, zacisnęła powieki i syknela z bólu.-Proszę. -podałem jej tabletki i wodę. Wzięła je i popoiła wodą.
-Dziękuję. -chciała odstawić kubek, ale zabrałem go i postawiłem na stoliku. -Dziękuje że przyszedłeś. Już jest późno, więc możesz już iść. -uśmiechnęła się i położyłam na kanapie.
-To może pójdź spać do pokoju.
-Zaraz pójdę... -powiedziała cicho.
-Cała ty... Jak się położysz to już nie wstaniesz... -zaśmiałem się. Położyłem się obok niej i przytuliłem. Dziewczyna oparła głowę na moim policzku. Bawiłem się jej włosami i patrzyłem na jej twarz.
Co ja bym dał żeby tak było codziennie. Codziennie ją całować, przytulać i po prostu spędzać z nią czas.
Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie w kącik ust.
-Nie rób tego więcej.-szepnęła. Przytuliłem ją mocniej do siebie.
Jesteśmy tak blisko a jednak daleko.
Leżeliśmy tak prawie godzinę. Kate chyba zasnęła, mi też oczy się zamykały. Powoli wstałem tak by jej nie obudzić i wziąłem na ręce. Zaniosłem ją na górę i położyłem na łóżku. Nawet nie drgnela, śpi jak kamień. Pomyślałem, że będzie jej niewygodnie, więc ją przebrałem w piżamę. Zauważyłem, że nie ma na sobie mojego wisiorka. Zabolało.
Czy to oznacza, że to na prawdę koniec? Nie pozwolę na to.
Delikatnie rozwiazalem jej włosy i przykryłem.
Wziąłem jej laptop i przeglądałem jakieś stronki. Kiedy przyszła jej mama poszedłem do domu.
*KATE*
Jest sobota.
Wczorajszy wieczór był dziwny. Wiem, że przy Charliem czuję się najlepiej, w jego ramionach... Ale ciągle przypomina mi się widok jego i Naomi, chce mi się wtedy płakać.
Wstałam i postanowiłam się przejść. Pewnie dzisiaj wszyscy będą przychodzić, a ja na prawdę nie chce słuchać,, mocno cie boli?,, ,,jak się czujesz?,, i te wspolczujace spojrzenia, nienawidzę ich. Stało się? Trudno, trzeba isc dalej.
Wzięłam książkę, papierosy, ubrałam się i wyszłam. Po po drodze kupiłam jeszcze kawe.

Usiadłam na jednym z murków przy plaży. Jest dziś dość zimno, więc ta okolica plaży jest wolna od ludzi.

W końcu zapaliłam. Nie jestem uzależniona, ale to mnie odstresowuje.
Nie mogłam skupić się na książce. Miałam w głowie tysiące myśli. Wzięłam słuchawki i włączyłam muzykę. Odpaliłam kolejnego papierosa.
Nagle ktoś mnie popchnął. Myślałam że spadnę, ale ten ktoś mnie przytrzymał.
-Pojebało cię?! -wyjęłam słuchawki i odwróciłam się. Za mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Alex.
-Możliwe. -usiadł obok i wziął z mojej paczki papierosa, którego odpalił. -Myślałem, że umarłaś.
-Taa było blisko...
-Na prawdę? -zapytał poważnie, jego uśmiech zniknął.
-Hahahaha cudem nic mi się nie stało.
-Leondre Devries nie chciał mi nic powiedzieć.
-Leondre Devries wiedział tylko tyle, że żyje.
-Poklociliscie się?
-Jesteś bardzo ciekawski.
-Ciekawy świata. A tak serio, jak się masz?
-Nie udawaj, że cię to interesuje.
-Serio pytam, jesteś moją jedyną koleżanką tutaj. -uśmiechnął się.
-Heh, mam tak mocne leki przeciwbólowe że nie czuję tułowia, ale jest okej.
-Wiesz, w sumie nie chciałem cię odciągać od tej laski, bo wyglądałaś mega seksownie uderzając w jej twarz, ale krwawilas więc nie wypadało cię zostawić... -oznajmił, spojrzałam na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Boże ty na prawdę jesteś dziwny. -oznajmiłam przez śmiech. -Ale dziękuję. Nie powinnam jej bic.
-Nie ma sprawy. To czym cię wkurzyła, że tak obilas jej mordę?
-To ja ją wkurzyłam. Pociągnęła mnie za włosy i zaczęła kopać. - Chłopak uniósł ze zdziwienia brwi.
-Łooo, za co?
-To dziewczyna mojego byłego...
-No i co?
-Eh nie ważne, długa historia.
-Mamy czas.
-Ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Okej... -siedzieliśmy w ciszy.
-Skąd jesteś?
-Ze Szkocji.
-Czemu tu przyjechałeś?
-Długa historia. -spojrzał na mnie.
-Znasz tu kogoś?
-Ciebie i Leo. Ale on chyba mnie nie lubi, więc tylko ciebie..
-Skąd pomysł że cię lubię?
-Poszłaś ze mną do szkolnego kibla, siedziałaś ze mną na przerwach, pokazałaś mi fucka z uśmiechem no i uratowałem ci życie, a to zobowiązuje.
-A no tak... Dziwny jesteś. Jesteś przystojny, wszystkie dziewczyny się za tobą odwracają a ty jesteś... Samotnikiem.
-Ty jesteś ładna, masz mnóstwo znajomych, każdy chłopak się za tobą odwraca a siedzisz sama na plaży. Też jesteś samotnikiem.
-W sumie.
-Musimy żyć z tym że oboje jesteśmy dziwni.
-Fakt.
-Chodź. -rozkazał i wstał z murku.
-Po co? -zmarszczyłam brwi. Chłopak pomógł mi zejść z murku, czułam lekki ból.
Szliśmy jakieś 10minut w ciszy. Zaprowadził mnie w jakieś, krzaki?
-Dobra widzę cię na oczy drugi raz i prowadzisz mnie w jakieś krzaki.
-Dziwna jesteś. -zaśmialiśmy się. -Wiesz ja ciebie też widzę drugi raz na oczy i idę z tobą w krzaki.
-Różnica jest taka, że ty mnie tu przyprowadziłes i jesteś silniejszy od mnie.
-Z tego co widziałem jak bilas tamtą laske z rozerwanym brzuchem, nie jestem do końca pewien. -zasmielismy się. -Chodź mała nic ci nie zrobię. -podał mi rękę a ja złapałam jego dłoń.
Szliśmy przez jakiś mały lasek. W końcu odsłonił on małe jeziorko, staw? I pomost. Stanęłam w miejscu i patrzyłam szeroko otwartymi oczami.
-Wooow. -tylko tyle udało mi się wydusić.
-No wiem. Chodź! -krzyknął idąc na pomost. Poszłam za nim, usiadł na nim a ja obok.
-Pięknie tu.
-No fajnie.
-Facet...
-To opowiadaj.
-Co? -zmarszczylam brwi.
-O co chodzi z twoim byłym.
-Myślisz, że jak mnie przyprowadzisz nad jezioro to ci powiem ?
-No raczej, laski to lubią,nie?
-Boże, głupi jesteś...
-Wiesz, że jak się komuś wygadasz będzie ci łatwiej?
-Prawie się nie znamy.
-Może dlatego będzie ci łatwiej. -stwierdziła. Pamiętam jak powiedziałam tak do Charliego.
-Eh -zapaliłam papierosa. - Miałam chłopak, Charlie, to przyjaciel Leondre. Byliśmy ze sobą pół roku, a potem widziałam jak się całuje, ze swoją fanką. Leondre i Charlie tworzą duet Bars and Melody. Zerwałam z nim i wyjechałam do Polski, tam mieszka mój ojciec. Gdy wróciłam Charlie był z Cece, znaczy on twierdzi, że nie, ale ciągle zjadali sobie twarze, nie wiem jak to inaczej nazwać. Chyba zerwał ich znajomość bo sie rzuciła na mnie z łapami. -powiedziałam bez emocji.
-No to ten... Chłopak cię zdradził, a jego była cię pobiła?
-Eh Charlie i ja jesteśmy ze sobą... blisko i chcę żebym do niego wróciła.
-Haloo on cię zdradził. Nie rozumiem cię, możesz mieć każdego a ty się przejmujesz jednym?
-Kochales kogoś tam mocno, że płakałeś przez niego caly pieprzony miesiąc?
-Nie.
-Wiem, że tylko z nim mogę być szczęśliwa, ale gdy o nim myślę widzę jak całuje tą dziewczynę. -patrzył na mnie wielkimi oczami. -Charlie na każdym kroku pokazuje, że mnie kocha, opiekuje się mną. Widzę, że żałuję i że mu na mnie zależy...
-Ten Charlie musi być idiotą, skoro cię zdradził. -Alex objął mnie ramieniem. Spłynęła mi łza, ale szybko ją wytarłam.-Mała nie płacz, on nie jest ciebie wart.-siedzieliśmy chwilę w ciszy. -Na prawdę uciekłaś od niego do Polski? -zapytał
-Spadaj Alex.
-Dobra spokojnie.
-To może ty mi teraz powiedz coś o sobie?
-Em... No wiec, wcale nie przyjechałem ze Szkocji.-podrapał się po karku-Gdy miałem jakiś rok razem z bratem trafiliśmy do domu dziecka. Mój brat wyjechał do Francji, tam pracuję, a ja jestem u rodziny zastępczej.
-Czemu nigdy cię nie spotkałam?
-Jestem typem samotnika, nie chodzę na imprezy...
-Mhmm. A twoi rodzice?
-Mieszkaliśmy z matką, ale ona piła...
-Masz trudne życie.
-Taak, ale daję radę. Jak skończę szkołę wyjadę do Francji do brata.-rozmawialiśmy jeszcze o sobie. Potem chłopak wyjął z kieszeni jakieś metalowe pudełeczko.
-Chcesz? -uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę pudełeczko.
-Zioło? -zapytałam zdziwiona.
-Tak, spokojnie...
-Nigdy tego nie paliłam. W ogóle nie brałam narkotyków...
-Rozluźnisz się... -niepewnie wzięłam od niego skręta i zapaliliśmy.
Faktycznie, rozluźniłam się. Polozylismy się na pomoście i byliśmy pograzeni w swoich myślach. Jeżeli tak można to nazwać, bo przez moją głowę przeplywalo tysiące myśli, ale na żadnej nie mogłam się skupic. Było to ciekawe, nie martwiłam się niczym, było tylko tu i teraz.
Po jakimś czasie wstaliśmy i poszliśmy do centrum, zjedliśmy pizze, a potem włóczyliśmy się. Po jakimś czasie wszystko wróciło, zmartwienia i myśli.
Alex, to dziwny człowiek, ale dogaduję się z nim doskonale. Jest szczery i otwarty, to dziwne bo mówił że jest samotnikiem, a moim zdaniem duszą towarzystwa.
Spędziliśmy ze sobą cały dzień. Mój telefon ciągle dzwonił, Leo, Charlie, Rush, Cameron, Mama. Powiedziałam tylko dla mamy, że wrócę późno i wyłączyłam telefon.
Zapaliliśmy jeszcze jednego skręta. Było po 23 i nie mam pojęcia jakim cudem znaleźliśmy się pod sklepem.
-Chodź mała. -Alex pociągnął mnie za rękę. W stronę wózków sklepowych.
-Ukradniemy wózek?-zasmialam się.
-Ja kradnę tylko kobiece serca. -powiedział teatralnie i wybuchliśmy śmiechem. -Wskakuj.-powiedział, a ja weszłam do wózka. Blondyn biegał z wózkiem ze mną w środku po całym parkingu. Ciągle się śmialiśmy.
Po jakimś czasie na parking wybiegł ochroniarz i zaczął nas gonić. Alex biegał w kółko jak pojebany. A mnie bolał brzuch ze śmiechu. W pewnym momencie gdy byliśmy rozpędzeni Alex wskoczył do wózka, a końcem naszej trasy była ściana o którą uderzyliśmy i wózek się wywrócił. Chłopak pociągnął mnie dzięki czemu swoim ciałem zamortyzował mój upadek. Leżeliśmy na chodniku i śmialiśmy się jak idioci.
Po chwili podszedł do nas ochroniarz i mocno pociągnął mnie za rękę. Alex szybko wstał i odepchnal mężczyznę.
-Nie dotykaj jej! -krzyknął, wyglądał na wkurzonego. Zaczął popychać ochroniarza.
-Alex ogarnij się... -powiedziałam obojętnie. To chyba przez te zioło. Siedziałam i bezczynnie obserwowałam sytuację. Podbiegło kilku ochroniarzy, dwaj z nich przyciągnęło blondyna do ściany a kolejny mnie. Wydawało mi się to śmieszne. Z Alexem mieliśmy twarze skierowane do siebie.
-Oj mała, mamy przejebane... -stwierdził i zaczęliśmy się śmiać .
Przyjechała policja i zabrali nas na komisariat. Z racji tego, że nie wyrzadzilismy żadnych szkód, zadzwonili tylko po rodziców, którzy mieli po nas przyjechać.
Siedzieliśmy na korytarzu i nabijaliśmy się z policjantów.
Po kilkunastu minutach przyjechała moja mama. Wkurzona to mało powiedziane. Rozmawiała chwilę z policjantem i pojechałyśmy do domu.
-Kate co to miało być? Co to za chłopak?! -zaczęła gdy byłyśmy już w domu.
-Alex, przecież nic się nie stało...-powiedziałam spokojnie.
-Nic się nie stało?! Ciągle pakujesz się w jakieś tarapaty!
-Hej, teraz to była moja wina, ale sprawa z Cece to już nie moja.
-Kate co się z tobą dzieje ostatnio?-zapytała, ale zignorowałam ją i poszłam do siebie.
Włączyłam telefon i zobaczyłam kilkadziesiąt wiadomości. Przeraziłam się i odłożyłam telefon. Nagle do mojego pokoju weszła mama. Bez słowa podeszła do mnie z opatrunkami. Położyłam się a ona je zmieniła.
-Mamo... Ja na prawdę przepraszam, ale przecież nie zrobiłam nic złego...
-Kate to nie o to chodzi, jak byłam w twoim wieku też miałam okres buntu i też miałam jakieś odpaly ze znajomymi, ale ty się zmieniłaś. My w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Zdaję sobie sprawę z tego że to przez moją pracę, ale gdy jestem w domu...
-To nie chodzi o twoją pracę, na prawdę mi nie przeszkadza.
-To o co chodzi? Ignorujesz Leo, Rusha, Charliego....oni się o ciebie martwią.
-Musiałam od nich odpocząć. To moi przyjaciele i kocham ich mocno, ale chcę sama poradzić sobie ze swoimi problemami...
-Rozumiem, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie i na nich liczyć. Kocham cię. -przytuliła mnie mocno.
-Ja ciebie też.
Mama wyszła a ja położyłam się spać.
Obudziłam się i wzięłam od razu leki.
Zeszłam na dół zrobiłam sobie śniadanie i włączyłam telewizor, zaraz przyszła mama i oglądałyśmy jej głupi serial. Wczoraj byłam trochę nie miła więc nie komentowałam. Nagle zadzwonił mój telefon, Alex.
-Ta?
-Gdzie jesteś mała?
-Jest 12...w domu.
-Za 10 minut nad jeziorkiem?
-Zwariowałeś godzina.
-Do zobaczenia za 20 minut. -rozłączył się a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-Alex?
-Tak.
-Kate jeżeli ty i on... To może lepiej powiedz Charliemu. -przekrecilam oczami i szybko poszłam sie ogarnąć.
Po 30 minutach byłam już w umówionym miejscu. Alex siedział na pomoście. Podeszłam do niego cicho i zasłoniłam mu oczy. Położył dłonie na moich.
-Mała przecież wiem, że to ty. -powiedział i pociągnął mnie na swoje kolana. Myślałam że wpadnę do wody ale chłopak mocno mnie trzymał.
-Dobra puszczaj bo wpadnę!
-Jak sobie życzysz. -oznajmił i mnie puścił, szybko złapałam się jego.
-Zmieniłam zdanie. Trzymaj mnie! -zasmielismy się a on pomógł mi usiąść na pomoście.
-Mama była zła? -zapytał z uśmieszkiem.
-Trochę...To co chciałeś?
-Czemu miałem coś chcieć?
-Po co ściągnąłeś mnie tu tak wcześnie?
-Czemu my zawsze rozmawiamy pytaniami? -zasmielismy się.
-Odpowiesz na moje pytanie?
-Tak po prostu chciałem spędzić z tobą czas.
-O słodki jesteś. -złapałam go za policzek.
-Mała...jestem mężczyzną nie mogę być słodki.
-Nikt nie ma pewności...
-Chcesz się przekonać? -zapytał unosząc kącik ust. Zaczął rozpinac spodnie.
-Nie Alex, nie rób tego! Alex ogarnij się!-zaslonilam oczy. Chłopak zaczął się śmiać.
-Dobra przecież nie będę się rozbieral.
Siedzieliśmy tam ponad godzinę, potem musiałam wziąć leki więc poszliśmy do mnie.
-Mamoo mam gościa! -krzyknelam gdy weszliśmy do mojego domu.
Alex rozgadał się po całym pomieszczeniu. Nie lubię tego, ludzie myślą, że jestem jakaś rozpieszcza gówniara, a to nie prawda. Nie dostaje pieniędzy za nic, dobrze się uczę, nie uciekam z lekcji, pomagam mamie w obowiązkach domowych i robię wszystko o co mnie poprosi, też mam jakieś obowiązki.
Weszliśmy do salonu.
-Żadna nowość... -mama wyszła ze swojego gabinetu. -O ty musisz być Alex. -Wyciągnęła do niego rękę. -Jestem Elizabeth. -chłopak złapał jej dłoń i pocałował.
-Tak, miło mi panią poznać.
-Lizus...
-Przestań Kate. -uśmiechnęła się moja mama. Alex ją kupił swoją kulturą. -Ja niestety nie mam czasu, więc sami musicie zrobić sobie coś do jedzenia. Wieczorem idę do Caroline, a mam jeszcze trochę pracy...
-Okej, poradzimy sobie. -skierowaliśmy się do kuchni.
-A i jeszcze jedno, ta akcja z wczoraj... Żeby było mi to ostatni raz. -powiedziała z uśmiechem.
-Tak jest proszę pani. -zasalutował blondyn.
-Dobra, spocznij idę do roboty. -zasmielismy a mama poszła do siebie.
-Masz bardzo fajną mamę!-powiedział głośno chłopak, tak by moja mama to usłyszała. Szturchnelam go w ramię.
-Głupi jesteś. -zaśmiałam się i pokręciłam z bez aprobata głową. Wzięliśmy paczę chipsów, popcorn, ciastka, żelki i zgrzewkę puszek coca coli po czym poszliśmy do mojego pokoju.
-Mieszkacie tu same? -zapytał Alex chodząc i przeglądając kazdy kąt mojego pokoju.
-Tak, ale jak masz zamiar się włamać to ci się nie uda, już jedno włamanie było a teraz nasz dom jest jak forteca. W żaden sposób nie wejdziesz...
-Miałaś włamanie, super...
-Ta, mogłam zginąć super...
-Byłaś wtedy w domu? -usiadł na przeciw mnie.
-Tak.
-I co?
-Jakto co? Ukryłam się w łazience. Strzelali do drzwi, ale powiedziałam że zadzwoniłam na policję i uciekli.
-O mała, przeżyłaś tyle, że mogłabyś napisać książkę. -zaczęliśmy się śmiać. -Stop. To nie śmieszne. -spowaznielismy ale po chwili znowu wybuchliśmy.
-A teraz serio po co wam taki duży dom?
-Mieliśmy mieszkać z ojcem i nowym dzieckiem, ale rodzice się rozwiedli a ojciec zrobił dziecko innej. -zaśmiałam się.
-Jesteś najbardziej pozytywną osobą jaką znam. Prawie cię zabili w twoim własnym domu, śmiejesz się z tego. Twoją rodzina się rozpadła a co tam... Ty się śmiejesz.
-Co mam robić Alex? Mam takiego pecha, że zostało mi tylko się z tego smiac.
-Dobrze, że masz przyjaciół...
-Dlaczego?
-Bo jak pękniesz, to będziesz miała komu się wypłakać.
-Nie pęknę.
-Tak ci się wydaje, dusisz wszystko w sobie ale w końcu nie wytrzymasz... -nastała cisza, co jeśli on ma rację.
Nie chce pokazać ludziom swoich słabości.
Do mojego pokoju weszła mama. Spojrzała na nas dziwnie, odsunęłam się od Alexa, nie chcę żeby coś pomyślała.
-Zostawiłam wam pieniądze na dole, zamiecie sobie pizze czy coś... Idę z Victora i Caroline do klubu, pewnie wrócę późno, ale nie siedźcie długo, jutro idziemy do szkoły...
-Dobrze, pani Porter. -uśmiechnął się blondyn.
-Miłej zabawy. -powiedziałam. Mama wyszła.
Poszliśmy z Alexem do ogrodu. Zapaliliśmy skręty i wypiliśmy wino.
Zmartwienia zniknęły.