czwartek, 29 października 2015

8.

*dwa dni później*
Dziś miałam na drugą lekcje, wiec mogłam pospać aż do 7.30. To takie pocieszające. Ledwno wstałam. Ostatnio mam problemy ze snem, późno zasypiam , a potem nie mogę wstać.
Wstałam,umyłam się, pomalowałam i  ubrałam mój piękny mundurek, poczujcie ten sarkazm... Wyglądałam strasznie, przez te wory pod oczami było widać ,że jestem niewyspana i tak też się czułam. Zeszłam na dół i zrobiłam kawe, nie byłam głodna, mama wraca dziś około 12 , dobrze ,że jest dość czysto w domu. Nalałam też kawy do kubka termicznego, by wziąć go do szkoły, trzeba jakoś przetrwać ten dzień, i wyszłam na autobus. 
W autobusie nie było Leo, więc pewnie odwiezie go mama. Gdy przyszłam do szkoły chłopak stał przy mojej szafce.
-Siemka!- był jak zawsze uśmiechnięty. Lubię jego pozytywne nastawienie. Od początku roku strasznie się zmienił, jest bardziej towarzyski i pewny siebie,  w szkole też jest bardziej lubiany.
- Cześć Leondre...- pocałowałam chłopaka w policzek i otworzyłam szafkę.
- Oho, ktoś tu wstał lewą nogą.
- Po prostu się nie wyspałam...
- Dzisiaj idę po zajęciach z Charliem do Starbucksa, idziesz z nami?
- Czemu nie- zamknęłam szafkę i ruszyliśmy w stronę sali
- Chyba się polubiliście, co?- zapytał brunet
- Już nie jest aroganckim dupkiem- odpowiedziałam i oboje się zaśmialiśmy
Lekcje minęły w porządku, pomijając to, że starałam się nie zasnąć. Na długiej przerwie jak zawsze siedzieliśmy z Rushem, Maxem i Chrisem, a po lekcjach poszliśmy do kawiarni. Z Leo zajęliśmy stolik i czekaliśmy na Charliego, który po chwili się zjawił.
- Cześć - przywitał się chłopak i usiadł naprzeciwko mnie , koło Leo.
-To co zamawiamy?- zapytał się brunet.
- emm, ja chyba wezmę kawe- oznajmiam.
- Masz w sobie tyle kofeiny, że dziwię się, że twoje serce jeszcze pracuje- Charlie się zaśmiał.- Weźmiesz jakiś sok- rozkazał Leo , blondyn dziwnie na niego spojrzał , a ja przewróciłam oczami.
-Zachowujesz się jak moja matka...
- Po prostu o ciebie dbam kotku- zaśmiałam się na jego słowa. Złożyliśmy zamówienie i po kilku minutach dostaliśmy swoje napoje.
- Mamy wolny weekend od koncertów, prób i tak dalej, więc może przyjdziecie do mnie na noc?- zapytał brunet.
- Okej- zgodziłam się
- No dobra- powiedział Lenehan. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Piłam swój sok , gdy odezwał się Charlie.
- Kate uśmiech- spojrzałam zdezorientowana na niego , a on zrobił mi zdjęcie. Razem z Leo zaczęli się śmiać.
- Pokaż mi to - warknęłam ,a on odwrócił ekran swojego IPhonea w moją stronę, wyszłam jak debil. Chciałam mu wyrwać telefon, ale nie udało mi się.
- Rączki przy sobie- powiedział rozbawiony.
-Bardzo śmieszne, jeżeli gdziekolwiek to wstawisz to obiecuje, że zniszczę ci życie.- powiedziałam z poważną miną, co wywołało u nich jeszcze większy śmiech. Pokazał mi telefon, zrobił to, wstawił te zdjęcie na snapchata.
- Debil. 
- Możesz już zacząć niszczyć mi życie- No więc siedzieliśmy i robiliśmy sobie zdjęcia i wrzucaliśmy na snapchata. Różnica jest taka, że story Leondre i Charliego śledzi więcej osób niż moją, masakra.  Jeszcze się kiedyś odegram.
Po 1,5 h spędzonej w kawiarni, Charlie poszedł na autobus, a ja i Leondre poszliśmy do mnie odrabić lekcje. W domu była już mama, więc opowiadaliśmy jej co działo się w ostatnich dniach, oczywiście pomijając domówkę u Toma.
-W czwartek  mamy koncert w naszym mieście,przyjdziesz?-zapytał brunet, gdy leżeliśmy na moim łóżku i odrabialiśmy lekcję.
- No jasne, jak zawsze .
- Okej to jedziesz z nami? - przytaknęłam i wróciliśmy do robienia zadań.

2 komentarze: